artyści: Krzyszof Gliszczyński, Łukasz Huculak, Sławomir Marzec, Lech Twardowski, Tomasz Zawadzki;
kurator: Marcin Lachowski
Zdwojenie spółgłoski w nazwie ugrupowania przywołuje na myśl podobny zabieg w nazwie Gruppy. Tam w podwójnym „p” chodziło o ironię, groteskę, śmiech. A o co chodzi w powtórzeniu „r” w nazwie grupy Obrraz? „W czasach nadmiaru, zaduszenia i otępienia różnorodnością — tłumaczy Sławomir Marzec, współzałożyciel formacji — zauważalne i znaczące zdają się być jedynie zakłócenia, swoiste clinamen i subwersje, stąd też i podwojenie litery
Jeśli uznamy, że kultura nadmiaru tworzy rodzaj jednostajnego i wpędzającego publiczność w bardziej lub mniej obojętną konsumpcję szumu informacyjnego, to jego zakłócenie wymaga czegoś w rodzaju wystrzału, wybijającego się odgłosu, wyrazistego sygnału. Wystawa grupy Obrraz zwróciła uwagę artystycznego Lublina z kilku powodów. Po pierwsze, swoją lokalizacją.
Wystawa grupy Obrraz w Pałacu Lubomirskich,
fragm. ekspozycji z pracami Sławomira Marca
Wystawa odbyła się w incydentalnie wykorzystywanej przestrzeni dla potrzeb wystawienniczych sztuki współczesnej w Lublinie, czyli w Pałacu Lubomirskich, ulokowanym w samym centrum miasta, z widokiem otwierającym się z jego okien na reprezentacyjny i rozległy Plac Litewski. Sam budynek jest historyczny, swój obecny architektoniczny kształt uzyskał w XIX wieku, a dziś znajduje się w stanie funkcjonalnym, który można określić jako tymczasowy. Po latach użytkowania przez Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej gmach został zakupiony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego z myślą utworzenia w nim Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczypospolitej jako filii Muzeum Narodowego w Lublinie. W oczekiwaniu na generalny remont i niejako przechodząc testy przydatności ekspozycyjnej, budynek stał się areną dla sztuki współczesnej, z pierwszym „występem” na tejże arenie Jakuba Ciężkiego, który w 2021 roku pokazał tam indywidualną wystawę malarstwa pt. Triumf abstrakcji.
Inicjatywę zorganizowania w tym miejscu kolejnej wystawy malarstwa współczesnego z otwartymi rękami przyjęła dyrektorka Muzeum Narodowego w Lublinie, Katarzyna Mieczkowska, dopisując wydarzenie do kilku głośnych w ostatnim czasie wystaw tej instytucji, która z sukcesami walczy o ogólnopolską widoczność. Dwie odkrywcze wystawy przygotowane przez zespoły kuratorskie lubelskiego muzeum, Tamary Łempickiej (2022) i Andrzeja Wróblewskiego (2023), w zasadzie ten cel pozwoliły osiągnąć: zyskały szeroki rozgłos, a pierwsza z wymienionych ekspozycji cieszyła się rekordową frekwencją publiczności. Na czasowe prezentacje sztuki współczesnej w głównej siedzibie Muzeum Narodowego w Lublinie, czyli na lubelskim Zamku, miejsca jednak jest zbyt mało, dlatego pomysł organizacji tego typu wystaw w Pałacu Lubomirskich należy uznać za inicjatywę bardzo udaną.
Wystawa grupy Obrraz w Pałacu Lubomirskich,
fragm. ekspozycji z pracami Lecha Twardowskiego
I tak oto w mieście, które cierpi na permanentny brak przestrzeni ekspozycyjnej dla dużych wystaw sztuki współczesnej, latem tego roku pojawiła się wystawa malarstwa grupy Obrraz — nowej formacji na mapie ogólnopolskiej, w składzie której znaleźli się jednak artyści o ugruntowanym dorobku i pozycji zawodowej. Obok wspomnianego Sławomira Marca (rocznik 1962, profesor w ASP w Warszawie), prace malarskie pokazali: Tomasz Zawadzki (ur. 1956, profesor w Instytucie Sztuk Pięknych UMCS w Lublinie), Krzysztof Gliszczyński (ur. 1962, profesor w ASP w Gdańsku), Lech Twardowski (ur. 1952) i Łukasz Huculak (ur. 1977, profesor w ASP we Wrocławiu).
Grupy artystyczne zwykle powstają z powodu wspólnoty programowej jej członków lub też z określonych powodów sytuacyjnych. W pierwszym przypadku artystów spaja posługiwanie się podobnym językiem wizualnym czy też chęć uprawiania sztuki w ramach określonej estetyki, którą grupa pragnie razem rozwijać. W drugim przypadku motywacje zawiązania grupy mają charakter nie tyle programowy i merytoryczny, co raczej towarzyski i organizacyjno-promocyjny. W pierwszym przypadku aktywność grupy przejawia się w manifestacji określonych postulatów ideowych, często w opozycji do zastanego status quo, w drugim — działalność przybiera postać stowarzyszeniową, polega na wzajemnym wspieraniu się i wspólnych wystąpieniach indywidualności. Pierwszy model jest właściwy dla formacji awangardowych i neoawangardowych (chociaż co do tych drugich trzeba wziąć pod uwagę definicję neoawangardy Petera Bürgera jako pustej repetycji awangardowych przekonań i ideałów), drugi model jest typowy raczej dla czasów nam współczesnych, które, choć dużo zawdzięczają właśnie neoawangardzie, są pełne działań celowo pozornych, niekiedy nawet bezideowych, co najwyżej ironicznych, za to kipiących od projektów i strategii. Ponadto historia pokazuje, że grupy niejednokrotnie powstają środowiskowo, jednoczą artystów debiutujących, bądź zbuntowanych.
Wystawa grupy Obrraz w Pałacu Lubomirskich,
fragm. ekspozycji z pracami Łukasza Huculaka
Co w tym świetle można powiedzieć o grupie Obrraz? Grupa jest malarska, ogólnopolska i profesorska (dojrzali artyści, którzy wiedzą, czego chcą), z ambicjami pokazania w najbliższym czasie indywidualnych osiągnięć jej członków w kolejnych Muzeach Narodowych — w Gdańsku i Szczecinie. W planach jest też wydanie wspólnego dla wystaw w muzeach narodowych katalogu, który ma być okazją do doprecyzowania oblicza formacji. W Lublinie każdy z artystów otrzymał do dyspozycji osobną przestrzeń, zatem wystawa była pokazem pięciu indywidualnych malarzy, nie zaś manifestacją wspólnie wypracowanego repertuaru środków wyrazu. Innymi słowy, artyści zaprezentowali dzieła, nad którymi pracują od dawna samodzielnie, tylko że tym razem uczynili to pod wspólnym szyldem. Bynajmniej nie jest to zarzut, ponieważ grupie udało się przekuć zestawiony razem indywidualizm poszukiwań w atut. Przekaz wspólnego wystąpienia uległ podwójnemu wzmocnieniu: ujawnił podobieństwa wrażliwości artystycznej członków formacji (w mniejszym zaś stopniu powinowactwa stylistyczne) oraz postawił pytania o to, co w gruncie rzeczy ma do powiedzenia dzisiaj malarstwo abstrakcyjne i w jaki sposób aktualizuje się jego siła oddziaływania?
Kluczem do odpowiedzi na te pytania okazały się różne koncepcje obrazu, które w malarstwie współczesnym współistnieją obok siebie, a w pewnym sensie nawet rywalizują ze sobą. Przez długie stulecia obraz pojmowano w kategoriach Albertiańskiego o k n a otwartego na świat przedstawiony za pomocą perspektywicznej iluzji. Koncepcja ta, jak wiadomo, stanęła u podstaw nadzwyczajnego rozkwitu malarstwa w nowożytnej historii Zachodu. W czasach nowoczesności, to centralne dla malarstwa pojęcie zostało radykalnie przeformułowane. Nowoczesny obraz określono mianem p ł a s z c z y z n y pokrytej kolorami, liniami i kształtami w pewnym porządku. Innymi słowy, uwaga przekierowana została na grę elementów formalnych obrazu na płaszczyźnie i to ona wskazała dalsze, rewolucyjne przemiany sztuki malarskiej, których konsekwencją — trzeba to podkreślić — między innymi był wynalazek abstrakcji. Kolejny krok postawili ci artyści, którzy potraktowali obraz jako o b i e k t, zamieniając iluzję przestrzeni na przestrzeń rzeczywistą. Przykładem może być Lucio Fontana, który najpierw dziurawił, a wkrótce przeciął płaszczyznę obrazu, by ujawnić jego materialnie namacalny trzeci wymiar. W konsekwencji tych i jeszcze innych procesów, o których — w ramach skromnej recenzji — nie sposób dywagować bez upraszczających skrótów, pojęcie obrazu zyskało wielorakie konotacje, a jego sens poplątał się w spektrum figuracji i abstrakcji, hiperrealizmu i psychodelii, autonomii wizualności i politycznych manipulacji oraz wielu innych binarnych aporii, które czynią sztukę (a raczej pewną jej koncepcję) intrygującą zagadką dla najbardziej wytrwałych albo wytrawnych znawców.
Pomimo że grupa Obrraz nie ma określonego programu, Sławomir Marzec — od wielu lat podejmujący krytykę mainstreamowego pola sztuki w Polsce — we wspólnej działalności grupy podkreśla „praktykowanie jakości, wbrew aktualności, wbrew histeriom, jakimi raczy nas pop kultura i polityka”. Zastrzega, że grupa jest na etapie permanentnego samookreślenia i dodaje, że formacja kładzie nacisk na indywidualną podmiotowość oraz zdolność samodzielnego myślenia i wyboru. To sama sztuka ma definiować grupę. W deklaracjach Marca dostrzegalna jest próba wskazania alternatywnej propozycji artystycznej, której podstawą jest — podkreślmy jeszcze raz — sztuka dojrzała, profesjonalna i świadoma. W sprawach programowej preferencji podmiotowej indywidualności członków ugrupowania Krzysztof Gliszczyński dodaje:
Na pewno naszym wspólnym programem jest koncepcja obrazu, definicja pojmowanej przez nas koncepcji malarstwa. Każdy z nas tworzy poprzez swoją pracę pewien rodzaj manifestu, który niekoniecznie musi być spisany czy wypunktowany.
Wystawa grupy Obrraz w Pałacu Lubomirskich,
fragm. ekspozycji z pracami Lecha Twardowskiego
Spójrzmy zatem na same obrazy, które pojawiły się w pałacowych salach lubelskiej ekspozycji. Wystawę otwierały wielkoformatowe płótna Lecha Twardowskiego, który jako jedyny nie jest akademikiem, lecz pozostaje artystą niezależnym. W 1982 roku malarz wyemigrował do Paryża, skąd powrócił w 1995 roku. Mieszka i tworzy we Wrocławiu. W jego obrazach jest coś z myślenia (i działania) ekspresjonistów abstrakcyjnych. Chodzi o potraktowanie płótna, jak to stawia David Joselit, nie tyle jako przestrzeni, w której można odtworzyć, przeanalizować lub „wyrazić” przedmiot rzeczywisty lub wyobrażony, ale jako a r e n y, na której można działać. Na wielkoskalowych obrazach Twardowskiego sporo się dzieje. Od białawego tła odcina się na przykład okrąg, w którym widać biegnące w różnych kierunkach wiązki i sploty form. To jakiś mikroświat zobaczony w dużym powiększeniu, rodzaj wglądu w ukryte przed bezpośrednim spojrzeniem struktury wizualne. Ta i inne kompozycje all-over nasycone są dynamiką, a jednocześnie odznaczają się stonowanym kolorytem z dominantą szarości i błękitów.
Łukasz Huculak, Pamięć, 215x165, akryl na płótnie, 2021
W amfiladowym układzie pałacowych pomieszczeń jako drugi zaprezentował swoje obrazy najmłodszy członek grupy — Łukasz Huculak. Sala z obrazami wrocławskiego artysty przyniosła diametralną zmianę nastroju i poetyki. Dla malarza ważna jest wewnątrzobrazowa przestrzeń, ale artysta daleki jest od konwencjonalnych rozwiązań. Z kameralnych i z reguły mrocznych obrazów wyłaniają się precyzyjne kształty, ujęte w pełne spokoju i równowagi układy kompozycyjne. Jest to sztuka medytacji nad przestrzenią i kontemplacji szczegółu. Z punktu widzenia obserwatora malarstwo Huculaka bardzo silnie pobudza dyspozycje imaginacji — równie dobrze może pokierować myśli widza ku matematycznym prawidłom kompozycji i zagadnieniom proporcji, co ku wizualnemu doświadczeniu kosmicznej otchłani.
Wystawa grupy Obrraz w Pałacu Lubomirskich,
fragm. ekspozycji z pracami Tomasza Zawadzkiego
Wystawa grupy Obrraz w Pałacu Lubomirskich,
fragm. ekspozycji z pracami Tomasza Zawadzkiego
Oczy widzów najbardziej ucieszyły obrazy Tomasza Zawadzkiego, tym bardziej że malarz, jako jedyny z grupy, odniósł się do zastanej przestrzeni, stworzył coś w rodzaju malarskiej instalacji in situ. Rozmieszczenie obrazów na poszczególnych ścianach, a także ich rozmiary zależały od artykulacji wnętrz, urozmaiconych ornamentem obramowań otworów okiennych i drzwi, charakterystycznych dla historyzującej architektury XIX wieku. Malarz po mistrzowsku wpisał swoje obrazy w udostępnioną mu przestrzeń, tworząc unikatową i — niestety — efemeryczną symbiozę współczesnego malarstwa i form zabytkowej architektury, teraźniejszości i przeszłości. Obrazy Zawadzkiego zwracały uwagę jeszcze z innego powodu. Zdążył on już przyzwyczaić widza do subtelnych analiz języka malarskiego bliskiego nurtowi abstrakcji geometrycznej. Tym razem barwne i wręcz świecące jaskrawymi, jednolitymi kolorami płaszczyzny obrazów zaznaczone zostały zamaszystym gestem, wyrażonym szerokimi i czytelnie ujętymi śladami pędzla. W obrazach na wystawie artysta ujawnił emocjonalne napięcie, skrywane dotąd pod zasłoną racjonalnie wykreślanych form. Stosując jasne błękity, zielenie czy czerwienie, pokierował widza w stronę czysto sensualnego oddziaływania kolorów.
Sławomir Marzec, OBRAZ NA PULSACJE MIŁOŚCI 200x90, 2021
Malarstwo Sławomira Marca jest solidne formalnie i stabilne co do obranej drogi. Artysta od lat posługuje się formułą płaszczyzny obrazu równomiernie nakrapianej wielobarwnymi śladami o chropowatej fakturze. Ta bazowa technika — wciąż udoskonalana i stanowiąca wyróżnik artysty — daje podstawę dla wielorakich wariantów rozwiązań formalnych, w których w głównej roli autor obsadza kolor, światło, fakturę czy format, ale ponadto grupuje obrazy w zestawy, układy i ciągi. Nadaje im głębszy sens za pomocą dodatkowych elementów dyskretnie rozmieszczonych na obramieniu obrazów, a także za sprawą inskrypcji czy tytułów, które niekiedy przyjmują postać sentencji. Ten głębszy sens związany jest z nietypowo rozumianą funkcją „użytkową” obrazów. Dzięki „magicznej mocy kolorów” mają one: pomagać, nieść pocieszenie, rozwiązywać problemy, a nawet uzdrawiać. Zresztą najlepiej odwołać się do autokomentarza artysty:
Każdy obraz opatrzony jest swoistym interpretandum, odręcznym napisem w języku łacińskim określającym jego zastosowanie. Taka niezrozumiałość będąca rodzajem magicznej inkantacji (zaklęcia), a jednocześnie swoistej <
>, wprowadzać ma nas w określony nastrój. I tak na wystawie widz miał okazję wczuć się m.in. w Obraz na pulsowanie miłości, Obraz dla młodości czy Obraz na realność myśli.
Wystawa grupy Obrraz w Pałacu Lubomirskich,
fragm. ekspozycji z pracami Krzysztofa Gliszczyńskiego
W ostatniej sali znalazły się prace Krzysztofa Gliszczyńskiego. Spośród członków grupy ten artysta najbardziej eksperymentuje. Stosuje nietypowe kształty podobrazia, które przypominają shaped canvases neoawangardy, albo traktuje obraz jak obiekt, z którego farba wylewa się lub spływa wprost na podłogę. Tam, gdzie obraz zachowuje tradycyjny kształt prostokąta, przenikają się, ujęte fakturalnie, rdzawe brązy oraz rozświetlone błękity i granaty. Jeszcze gdzie indziej od chropowatej płaszczyzny tła odcina się schodkowa bryła, wyrażona reliefowo, brutalnie materialna i haptycznie namacalna. Spontaniczność ekspresji jest tu powiązana z próbą dokładnej analizy zastosowanej techniki. W pracy zatytułowanej Urna 11 mamy do czynienia z działaniem pomalarskim. Ta dość już wiekowa praca (datowana na 1996 rok) przybrała postać płaskiej skrzynki z pleksi podzielonej pionowymi przegrodami na podłużne i przezroczyste klatki, w których znalazły się fragmenty czy wręcz ścinki obrazów. W sensie kolorystycznym dominowały tu ziemiste sepie i umbry, dzięki czemu obiekt ten przypominał gablotę ukazującą jakieś geologiczne warstwy albo nasuwał na myśl historię, do której nie ma powrotu…
Krzysztof Gliszczyński, Nie obecne,
enkaustyka, olej na płótnie naciągniętym na płytę, pozostałości farby z obrazu w plexi, 3 części
Powołanie grupy Obrraz jest pomysłem obiecującym. Przy czym, nie chodzi tu o manifestację nowości (ta — zadaniem Sławomira Marca — w najlepszym razie należy do modernistycznej mitologii), nie chodzi też o głośno (czy prowokacyjnie) wykrzyczany bunt wobec tej czy innej formy ograniczającej to czy tamto. Chodzi tu raczej o zachętę do dokładnego przyjrzenia się propozycjom doświadczonych artystów, którzy rozwiązują problemy malarskie w sposób pogłębiony, stawiają pytania o status obrazu i nadają aktualny, współczesny sens abstrakcji. Co zatem ma do powiedzenia malarstwo abstrakcyjne dzisiaj? W porównaniu do wypowiedzi indywidualnej zbiorowy charakter artystycznej manifestacji pozwala mocniej wybrzmieć stałym cechom sztuki abstrakcyjnej, które wynikają z jej natury. Jej niedookreślona tematycznie wizualność otwiera możliwość czystego oddziaływania formy i toruje drogę dla przeżycia uwolnionego od bezpośredniej reprezentacji. W tym znaczeniu abstrakcja wciąż pozostaje uniwersalnym, a więc aktualnym językiem sztuki, za sprawą którego (i w odpowiedzi na impulsy formy) widz może odnaleźć artystyczny wyraz współczesności i metaforyczne odbicie samego siebie.
U swych początków abstrakcja bywała utożsamiana z czystą ekspresją muzyki, oddziałującą wprost na emocje bez zapośredniczenia w ilustracyjności, a jej moc wiązano z supremacją przeżycia stojącego ponad reprezentacją. Jednak w czasach globalnej hegemonii abstrakcji po drugiej wojnie światowej bezprzedmiotowy czy wręcz zdehumanizowany model plastycznej wypowiedzi sztuki abstrakcyjnej związany został z reprezentacją kondycji człowieka po Apokalipsie światowego konfliktu, z szokującą świadomością Holokaustu oraz groźbą totalnej dezintegracji nuklearnej wszystkiego i na zawsze. Za wcześnie przesądzać, co miałyby oznaczać dzisiejsze powroty do abstrakcji. Czy należy z nimi wiązać nadzieję na odnowę sztuki w duchu wiary w moc czystej formy, czy przeczucie nadciągającej katastrofy o trudnych do wyobrażenia skutkach?