Widok instalacji Nedko Solakowa "Życie (czerń i biel)" z 1998 r. Zdjęcie: (c) Nedko Solakow, 2007. Dzięki uprzejmości artysty.
Gdyby J. G. Ballard wymyślił powieść toczącą się w rosyjskiej stolicy, jedną z kluczowych scenerii mogłoby w niej być Moskiewskie Międzynarodowe Centrum Biznesowe, szerzej znane jako po prostu Moscow City. Nie dlatego, że w jakiś sposób przypomina kompleks wysokościowców, zaprojektowany przez boskiego Anthony Royala, fikcyjnego architekta z powieści Wieżowiec (1975), ale w tym sensie, że jego dystopijny potencjał równy jest sile miejsc, które brytyjski pisarz gloryfikował w swoich dziełach. Moscow City jest zarówno pułapką, jak i rodzajem azylu, niczym trójkątny kawałek dzikiego gruntu pomiędzy autostradami w Wyspie (1974). Miejsca takie to współczesne arki Noego, zachowujące ginące formy życia jednostkowego i społecznego w procesie swoistej hibernacji. Warstwy materiałów, na które moda już przebrzmiała, zrastają się tu po cichu, a elementy niosące różne treści ideologiczne pozostają wymieszane, dopóki ktoś ich nie zbudzi.
1.
W połowie lat 90. mer Moskwy Jurij Łużkow zainicjował projekt deweloperski w północno-zachodniej części miasta, celem wzniesienia kompleksu drapaczy chmur. Projekt przewidywał ponad dwadzieścia budynków, w tym kilka o wysokości ponad 300 metrów, ustawionych na podziemnej konstrukcji, składającej się z gigantycznej galerii handlowej, stacji metra i wielopoziomowych parkingów. Kompleks, w swoich hotelach, redakcjach kolorowych czasopism, a zwłaszcza biurach, miał jednocześnie pomieścić do 300 tysięcy osób. Setki przedsiębiorców i przedsiębiorczyń generują tu przez całą dobę produkt krajowy. Moscow City miało stać się finansowym postindustrialnym centrum Rosji, czy wręcz w ogóle obszaru poradzieckiego. Jednak miało do tego dojść nie dzięki stopniowemu, zrównoważonemu „śródmiejskiemu” wzrostowi. Powstać miała ekspansywna kwatera główna nowej, dynamicznej i głodnej klasy społecznej – rosyjskich biurokratów-kapitalistów.
Plan wyglądał świetnie, lecz jego realizacja zajęła znacznie więcej czasu, niż zakładano. Po pierwsze, rosyjskim firmom poważnie zaszkodził kryzys lat 1997–1998. Gdy ceny poszybowały, a rubel gwałtownie stracił na wartości, cały projekt został zamrożony. W tym okresie rozpoczęto budowę tylko jednego wieżowca, ukończonego w 2001 r., oraz konstrukcję wspólnego fundamentu dla całego kompleksu. Pozostałe budynki zaczęto wznosić dopiero w połowie pierwszej dekady XXI w., po wdrożeniu nowej narodowej strategii ekonomicznej, polegającej na napędzaniu gospodarki wpływami ze sprzedaży ropy naftowej. Po tym, jak kryzys finansowy lat 2007–2008 spowolnił nieco ten proces, w całej historii nastąpił dość nieoczekiwany zwrot. Prawie ukończone Moscow City mogłoby z czasem połączyć się z tak zwanym „Dużym Miastem” czy „Nowym Centrum”, przekształcając dużą część północno-zachodniej Moskwy (porównywalną wielkością z dawnym śródmieściem) w luksusową dzielnicę o bardzo wysokich cenach nieruchomości.
Jednak w 2009 roku sprawy przybrały niefortunny obrót. Nowy prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew, postanowił zrealizować podobny projekt w podmoskiewskim Skołkowie, które miało stać się teraz ośrodkiem nowych technologii, rosyjską „Doliną Krzemową”. Przeprowadzona w iście radzieckim stylu kampania na rzecz innowacji przyciągnęła wielu inwestorów, a cała uwaga państwa przekierowana została na nowe megaprzedsięwzięcie. W 2010 Łużkow, pomysłodawca Moscow City i wytrawny gracz polityczny, został odwołany ze stanowiska przez Miedwiediewa. Stało się to tak nieoczekiwanie, że w pierwszej chwili decyzję przyjęto z niedowierzaniem, wkrótce jednak wielu moskwiczan zaczęło wzywać nowe władze miejskie do zamknięcia budów zainicjowanych przez Łużkowa, a nawet zburzenia niektórych już powstałych obiektów, w tym pomników. Oczywiście podniosło się też kilka krytycznych głosów przeciwko projektowi tak kosztownemu, jak Moscow City. To ostatnie jednak rosło, pojawiały się kolejne budynki i nawet jeżeli nie wszystkie ich powierzchnie znajdowały najemców, to symbolizowały potęgę metropolii.
Kolejny kryzys nastąpił w 2014 roku, jako skutek międzynarodowych sankcji nałożonych na Rosję w związku z aneksją Krymu i wojną we wschodniej Ukrainie. Miał on oczywiście wysoce negatywny wpływ na rynek nieruchomości, ale projekt Moscow City przetrwał – głównie dlatego, że przez ponad dwie dekady zbyt wiele już w niego zainwestowano. Prasa ekonomiczna regularnie donosiła, że koniunktura na rynku jest słaba i brakuje najemców. Tysiące metrów kwadratowych przestrzeni biurowych stało pustych. Okazało się również, że otoczenie jest niezbyt korzystne pod względem logistyki i infrastruktury.
2.
Jasne, podjęto próby – oczywiście częściowego i tymczasowego – zaadaptowania kompleksu na potrzeby sztuki współczesnej: jeden z holów wejściowych stał się na krótki czas salą wystawową, a w 2007 roku nieukończony wieżowiec Basznia Fiedieracyja (Federation Tower), najwyższy budynek w Europie (w istocie pod tą nazwą kryje się kompleks dwóch drapaczy chmur na wspólnym podium), był miejscem prezentacji głównego projektu 2. Biennale Moskiewskiego. Jest czymś ironicznym i znamiennym, że najważniejszą pracą, jaką tam pokazywano, była instalacja Nedko Solakowa Życie (czerń i biel) (1998). Dwóch malarzy jednocześnie pokrywa kolejne ściany odpowiednio czarną i białą farbą, niszcząc za każdym razem efekt pracy poprzednika. Na jakiś czas bułgarski artysta (i jego wykonawcy) stali się wyrazicielami ducha Moscow City: ciągnąca się w nieskończoność budowa kompleksu wydawała się równie absurdalna, co wydźwięk samej pracy.
Należy jednak pamiętać, że z artystycznego punktu widzenia znacznie ciekawsza od sukcesu – czy to architektury, czy czegokolwiek innego – jest porażka. Pomyłki, a tym bardziej błędy o skali kosmicznej, tworzą potencjał eksperymentalny, pozwalając radykalnie badać nową sytuację.
Pewna rosyjska artystka niemal dosłownie zakochała się w Moscow City. W wideo moscowcitythanks (2015) Wiktoria Marczenkowa próbuje wyrazić, co czuje w tym miejscu. Udaje się jej jednak tylko wyglądać przez okno i przenosić spojrzenie z jednego wieżowca na drugi. „Na potrzeby tej pracy szukałam idealnej lokalizacji, szczególnego światła” – mówi artystka. „Bardzo przemawia do mnie spokój drapaczy chmur. Tak wysoko nad ziemią, tak cicho! Zawsze czuję się tam uroczyście”. Jej jedynymi towarzyszami były ledowa reklama na budynku naprzeciw oraz kieliszek wina. „To jedyne miejsce w Moskwie, gdzie można zaznać samotności – właśnie tam, gdzie człowieka trochę bolą uszy w windzie, kiedy stoi wśród konstrukcji ze szkła i metalu, niczym w świecie abstrakcji” – dodaje Marczenkowa. „Doskonale rozumiem, dlaczego szef Goldman Sachs wjeżdżał do swego biura prywatną windą. Im wyżej jesteś, tym czystszy masz umysł i tym mniej chcesz oglądać innych ludzi”.
Artystka przekonuje, że magia tego miejsca polega na wysokości, na pomnożeniu odbić w szklanych fasadach, na przyjemnej atmosferze w dni robocze, gdy miejscy profesjonaliści rozmawiają o startupach, a w tle porykują silniki sportowych aut. „Często słyszę od moskiewskich architektów, że Moscow City to tania chińszczyzna” – wyjaśnia Marczenkowa. „Większość ludzi patrzy na drapacze chmur jak na szklane pudełka, ale nikt z nich nie był nigdy w środku”. W istocie jest to jedyne miejsce w Moskwie, konkluduje artystka, gdzie czuje się jak anioł. Dosłownie.
Klatka z filmu "moscowcitythanks" (2015), (c) Viktoria Marhenkova. Dzięki uprzejmości artystki.
3.
Z wielu perspektyw Moscow City przypomina górę Fudżi, tyle że sztuczną i o wielu wierzchołkach. Większy sens wydaje się mieć rozważanie kompleksu w kategoriach fenomenu estetycznego czy przedmiotu kontemplacji niż czegoś funkcjonalnego. Inna rosyjska artystka, Sara Culmann, daje temu wyraz w projekcie 36 widoków Moscow City (2015), inspirowanym klasyczną serią drzeworytów Hokusaia, a zrealizowanym w ramach wymyślonego przez Fundację V-A-C projektu Poszerzanie przestrzeni. Culmann pokazuje Moscow City z perspektywy innych centrów biznesowych rozsianych po Moskwie, mniejszych braci i sióstr gigantycznego zespołu. Każdy z obrazów wygląda jak zwyczajny pejzaż miejski epoki postinternetowej (można by je nazwać fotoszopkami). Nieostre postaci ludzkie, szare budynki – i czerwona plama na neutralnym błękitnym tle, znacząca dominantę miasta.
W towarzyszącym projektowi filmie wideo artystka nawiązuje do kryzysu finansowego lat 2014–2015, a następnie pokazuje, jak to, co nazywa „nekropolią” na wpół pustych wieżowców, zamieniło się w miejsce święte, by „odegrać tę samą rolę, jaką zigguraty, piramidy i kurhany miały dla ludów nizinnych”. Moscow City jest nie tyle grobem nadziei i pragnień poprzedniej generacji przedsiębiorców, co świątynią pewnego mrocznego kultu: kultu syberyjskiej ropy, rajów podatkowych i wojennych planów.
„Struktura utworzona przez główny wieżowiec i pozostałe budynki «wasalne» jawi się jako schemat, w którym centrum jest punktem zero, otoczonym przez znaczenia peryferyjne” – wyjaśnia Culmann. Moscow City przedstawia metafizyczną pustkę.
Jest to jednak pustka, którą da się przewartościować. W mieście istnieje inna dystopijna strefa – wioska Terechowo, włączona do Moskwy w 1961 roku, lecz nieprzebudowana, jej architektura i życie pozostają niezmienione. Otoczona przez arterie komunikacyjne i osiedla mieszkaniowe wybudowane w ostatnim półwieczu, przywodzi na myśl Ballardowską „wyspę”. Terechowo to 24 stare domy i około 80 mieszkańców. Choć do Moscow City jest stąd zaledwie pięć kilometrów, mają tu niesamowity widok. Świadczy o tym zdjęcie autorstwa artysty Aleksieja Szulgina: żadnej Moskwy, tylko przestrzeń, odległy las i szczyty wieżowców pod chmurnym niebem.
Obraz z serii "36 widoków Moscow City", Sara Culmann, 2015. Photo:(c) Sara Culmann. Dzięki uprzejmości artystki.
Obraz z serii "36 widoków Moscow City", Sara Culmann, 2015. Photo:(c) Sara Culmann. Dzięki uprzejmości artystki.
Obraz z serii "36 widoków Moscow City", Sara Culmann, 2015. Photo:(c) Sara Culmann. Dzięki uprzejmości artystki.
Obraz z serii "36 widoków Moscow City", Sara Culmann, 2015. Photo:(c) Sara Culmann. Dzięki uprzejmości artystki.
Obraz z serii "36 widoków Moscow City", Sara Culmann, 2015. Photo:(c) Sara Culmann. Dzięki uprzejmości artystki.
Obraz z serii "36 widoków Moscow City", Sara Culmann, 2015. Photo:(c) Sara Culmann. Dzięki uprzejmości artystki.
4.
W pewnym sensie ten ogromny, częściowo dysfunkcjonalny kompleks – ucieleśnienie niekonsekwencji rządowych inwestycji – powtarza los WDNCh (gigantycznej stałej wystawy osiągnięć Związku Radzieckiego) i niedokończonych – czy może raczej „nierozpoczętych” – projektów, takich jak moskiewskie Federalne Muzeum Sztuki Współczesnej. W latach 90. XX w. WDNCh zamieniła się w jedno wielkie targowisko i dzisiaj władze miejskie próbują wymazać pozostałości po tamtej dekadzie, niepopularnej z powodów politycznych. Wyrzucono większość kupców i odnowiono stalinowską architekturę, burząc jednocześnie budynki z lat 60., 70. i 80. Plan był taki, żeby ponownie uruchomić tu centrum wystawiennicze, a także kompleks muzealny. To jednak się nie udało: Ogólnorosyjskie Centrum Wystawowe zamieniło się w niegościnne miejsce, pełne przelewających się bezładnie tłumów.
Co się jednak tyczy Moscow City, to zdecydowanie dałoby się przekształcić je w muzeum, wertykalną galerię lat dziewięćdziesiątych XX i pierwszej dekady XXI wieku. Te wieżowce rosły, potęgując siłę życiową kraju i choćby dlatego mają możliwość, prawo i obowiązek go reprezentować. Znajdziemy w nich wiele innych komponentów poza szkłem, betonem, plastikiem i metalem: nasze emocje, obawy i radości. Podobnie jak w ostatnich stuleciach europejska burżuazja przejęła władzę i zamieniła królewskie pałace w muzea (przykładem Luwr, Wersal czy Zamek w Berlinie) i jak bolszewicy uczynili to w roku 1917 (Ermitaż), tak przyszłe pokolenia Rosjan mogą upomnieć się o Moscow City.
Kompleks wcale jednak nie musi stać się muzeum. Możliwości są o wiele szersze – właśnie dlatego, że Moscow City okazało się rodzajem historycznej pomyłki. I tak jak pierwszy błąd prowadzi do następnych i zaburza pierwotny plan, tak Moskiewskie Międzynarodowe Centrum Biznesowe nabiera z czasem cech, jakich nikt się nie spodziewał. Jak współczesna filozofia nieustannie nam przypomina, wydarzyć się może wszystko.
Tłumaczenie z języka angielskiego Marcin Wawrzyńczak
BIO
Siergiej Guskow (ur. 1983) – moskiewski dziennikarz, krytyk sztuk i kurator. Redaktor działu sztuki niezależnego rosyjskiego serwisu internetowego www.colta.ru (od 2013), współredaktor magazynu „DI” (Moskwa, od 2017), korespondent pisma „Metropolis M” (Utrecht, od 2014). W latach 2011–2012 redaktor naczelny serwisu www.aroundart.ru (obecnie www.aroundart.org). Redaktor działu sztuki pisma „Interview Russia” (2016). Publikował również w „ArtReview Asia” (czasopismo, Pekin), Art21 (strona internetowa, Nowy Jork), „Ran Dian” (czasopismo, Szanghaj), „Leap” (czasopismo, Pekin), „Prōtocollum” (czasopismo, Berlin), ArtLeaks (strona internetowa), „The Art Newspaper Russia” (Moskwa), Artguide (strona internetowa, Moskwa), „Moscow Art Magazine”, „Artchronika” (czasopismo, Moskwa), „Iskusstvo” (czasopismo, Moskwa), „Winzavod Art Review” (gazeta, Moskwa), „Kommersant Weekend” (czasopismo, Moskwa), Ocula (strona internetowa, Hong Kong) i innych. Członek grupy roboczej reformującej Biennale Moskiewskie (2011) oraz multidyscyplinarnego kolektywu Supostat Agency (2011–2012).
* Zdjęcie na okładce: Moscow City, Alexei Szulgin, 2016. Dzięki uprzejmości artysty.