W Kurort Seiffen w muzeum zabawek (Erzgebirgisches Spielzeugmuseum) znajduje się kolekcja ponad 15 000 drewnianych zabawek i dekoracji świątecznych, z czego wystawionych jest około 5000 eksponatów. Ponad 30 000 turystów rocznie przyjeżdża do tej małej miejscowości, by zwiedzić muzeum i zrobić zakupy w lokalnych sklepikach. Wioska znana jest z wielowiekowej tradycji wytwarzania zabawek i dekoracji świątecznych, do których szczególnie ściągają tłumy odwiedzających. Przeważająca ilość produktów nawiązuje do form z XIX wieku, lecz i amator nowoczesności znajdzie ofertę dla siebie. Drewniany anioł, górnik, święta rodzina, arka Noego, dziadek do orzechów zamknięty w karykaturalnej formie władcy, obrotowe piramidki poruszane ciepłym powietrzem, kręgle, koniki, karuzele, ptaszki, miniaturowe pokoje i pojazdy – wszystkie drewniane wytwory mają swój indywidualny język; zwraca uwagę kolaż kolorów, form, skali, kształtów tradycyjnych i współczesnych.
Miniatury w pudełku od zapałek, fot.Paweł Jasiewicz
Zobaczyć tu można skomplikowane mechanizmy, bogato malowane figurki jak i minimalistyczne, uproszczone bryły. Większość z tych przedmiotów kojarzy się z zabawą, lecz nie jest to ich przeznaczenie, nie w sensie współczesnej zabawki drewnianej przeznaczonej dla dziecka – często abstrakcyjnej, rozbudzającej wyobraźnię. Zabawki doskonałe, naśladujące rzeczywistość są zaprzeczeniem prawdziwej zabawy. Walter Benjamin na początku XX wieku pisał:
„Tak długo, jak sfera zabawek była zdominowana przez ponury naturalizm, nie było żadnych perspektyw na zwrócenie uwagi na prawdziwe oblicze dziecka w zabawie. Dziś możemy mieć nadzieję, że uda się przezwyciężyć podstawowy błąd, a mianowicie założenie, że treść wyobrażeniowa zabawek dziecka jest tym, co determinuje jego zabawę, podczas gdy w rzeczywistości jest odwrotnie. Dziecko chce coś ciągnąć, więc staje się koniem; chce się bawić piaskiem, więc zamienia się w piekarza; chce się ukryć, więc staje się złodziejem lub policjantem”[1].
Autor wskazuje, że im prostsza zabawka i zrobiona z dostępnych i bliskich człowiekowi materiałów, tym bardziej rozbudza wyobraźnię dziecka. Drewno, kamień, szyszka, kasztan mogą zamienić się w pożądany w danej chwili przedmiot i posłużyć zabawie. Johan Huizinga wysnuł tezę, że podczas zabawy czynność, która jest udawana, w paradoksalny sposób przeistacza się w czynność jak najbardziej rzeczywistą, pozostając jednocześnie sama sobą[2].
Drewniane zabawki – dekoracje z Seiffen są zaprzeczeniem dziecięcych figlów i nie mają zadania pobudzać do wymyślania zabawy. Skierowane są do dorosłych, którzy budują z nich mini kolekcje w określonym celu. Używa się ich do budowania atmosfery świąt, wystroju pokoju i sprawienia sobie przyjemności. Ich celem jest estetyczne rozbudzenie wyobraźni, wspomnień świąt, dzieciństwa. Na przykład dziadek do orzechów w formie z bajek braci Grimm, jest w pewnym sensie szkaradny w swej karykaturalności. Mój pierwszy odruch gdy na niego patrzę jest negatywny. Natomiast dłuższa obserwacja wywołuje wspomnienia rodzinngo wyjścia na balet Dziadek do orzechów. Pamiętam padający śnieg z deszczem, ekscytacje córki, jej wielkie ze zdziwienia oczy i wzniosły nastrój po wyjściu z gmachu opery. W kontekście tych konkretnych wspomnień przedmiot do łupania orzechów nabrał innego znaczenia. Przestał być szkaradny, zacząłem zauważać detale, pociągnięcia pędzlem, krągłość namalowanych guzików, brodę maskującą otwór dźwigni, ilość elementów i kolejność nakładania lakieru. Wystąpiły tu trzy aspekty które zaczynają wpływać na moją decyzję o zakupie: sentymentalny, estetyczny i techniczny.
Czy oprócz wymienionych powyżej względów, za drewnianymi aniołami i górnikami, przyciągającymi licznych entuzjastów tutejszych wyrobów kryje się inny fenomen? Spróbuję znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego otaczanie się przedmiotami bez jednoznacznie rozumianej funkcji użytkowej jest potrzebą? Co wywołuje tę potrzebę: wyobraźnia, wspomnienia, piękno, tradycja? Do czego służą kolekcje zabawek i dekoracji, i dlaczego istnieją? Czy dorośli też bawią się zabawkami? Jeżeli tak, dlaczego to robią i czym jest dla nich zabawa i zabawka? Szukając odpowiedzi na powyższe pytania, rozpocznę od krótkiej historii rozwoju wytwórstwa zabawkarskiego i dekoracji w regionie Erzgebirge.
Region Erzgebirge słynie z piramid poruszanych za pomocą ciepła wytwarzanego przez świeczki, z dziadków do orzechów, ze zwierząt wytwarzanych w unikatowej technice toczenia pierścieniowego. Figurki anioła i górnika trzymających w rękach świece są jednymi z najważniejszych dekoracji świątecznych; górnik jako wnoszący światło, a anioł jako reprezentant światłości.
Lakierowanie mini aniołów, fot. Paweł Jasiewicz
Pierwsze zapisy o Erzgebirge sięgają 1324 roku i związane są z wytwarzaniem sit służących do płukania rudy cyny, odkrytej w górach. Gdy w połowie XVII wieku złoża zaczęły się wyczerpywać, górnicy skierowali swoje zainteresowanie w stronę drewna. Wielowiekowe doświadczenie z wykorzystaniem drewna do budowy kopalń i jego łatwa dostępność spowodowały przebranżowienie się w kierunku wytwarzania akcesoriów z tego naturalnego materiału. Początkowo produkowano łyżki, sita, miski itp. Na przełomie XIX i XX wieku wzrastające zapotrzebowanie na zabawki w Norymberdze i Sonnenbergu spowodowało przestawienie produkcji z galanterii drewnianej na wytwarzane ku uciesze dzieci. Główne motywy i wzory napływały z rynków zbytu; żołnierzyki w pełnych formacjach, zestawy stolarza, klocki do budowy miast, drewniane jabłuszka wypełnione miniaturowymi utensyliami kuchennymi itp.
Głowy do górnika, fot. Paweł Jasiewicz
Wiele wymienionych przedmiotów wytwarzano w technologii toczenia, która stała się profesją mistrzowską w regionie. Współcześnie można zamówić składane na indywidualne zamówienie tokarki, piły lub ręcznie kute dłuta – region jest samowystarczalny w tej dziedzinie wytwórczości.
Napływające z dużych miast coraz większe zamówienia wymagały seryjnej produkcji; w okolicach Seiffen wymyślono unikatową technikę toczenia pierścieniowego do wytwarzania jednorazowo dużej ilości jednego typu figurek, np. zwierząt, domów i akcesoriów dla poszczególnych zabawek. Bliższe spojrzenie na tą kilkusetletnią technikę pozwoli zrozumieć czytelnikowi jej wyjątkowość. Toczenie odbywa się najczęściej w mokrym sosnowym drewnie, pniak przetoczony zostaje do formy walca a następnie wyznacza się na nim wysokość pierścienia, by rozpocząć roztaczanie osiowe. Specjalnie ukształtowanymi dłutami uzyskuje się pożądany profil wewnętrzny.
Toczenie pierścieniowe figurek zwierząt, fot.Paweł Jasiewicz
Na tym etapie zewnętrzny profil jest wstępnie ukształtowany, a pierścień zostaje odcięty od pniaka by zostać odwróconym o 180° i założonym ponownie na wytoczone kopyto. Od tego momentu wnętrze nie może już zostać zmienione, można pracować tylko nad stroną zewnętrzną. Po otrzymaniu pożądanego profilu, pierścień zostaje zdjęty z tokarki i rozcięty, rozpoczyna się proces schnięcia. Po uzyskaniu pożądanej wilgotności pierścień zostaje połupany na kawałki, które podlegają rzeźbieniu i malowaniu.
Toczenie pierścieniowe figurek zwierząt, fot.Paweł Jasiewicz
Zmiany w regulacjach handlowych i wzrost cen drewna na przełomie XIX i XX wieku przyniosły kolejną innowację w dziedzinie wytwórstwa zabawek; by zmniejszyć objętość i koszty transportu Heinrich Emil Langer rozpoczął produkcję miniatur, a w kolejnych latach zaczął się specjalizować w scenkach z dnia codziennego, zamkniętych w pudełku od zapałek[3]. Nie zabrakło również poszukiwań w obszarze zabawek automatycznych o różnych mechanizmach napędzających. Spacer po muzeum i okolicznych sklepikach zapoznaje z długoletnią tradycją wytwórstwa zabawkarskiego w regionie Erzgebirge. Jednocześnie taka wycieczka uzmysławia jak bardzo wytwórcy zakorzenieni są w lokalnych wzorach; przywiązani są do tradycyjnych kształtów anioła, górnika, dziadka do orzechów – przedstawienia świętej rodziny często są identyczne, jak kilkadziesiąt lat temu. Zmieniają się farby, poszczególne wzory malarskie, detale kształtów, a mimo to można odnieść wrażenie, że jest to cały czas ten sam wytwórca i podobny wzór – tradycja jest kontynuowana, a historyczne wzory ożywione. Można tu znaleźć podobieństwo do mitu o Pigmalionie – król Cypru wyrzeźbił doskonały posąg kobiety, w którym się zakochał. Żarliwe modły do Afrodyty sprawiły, że bogini ożywiła posąg Galatei; Pigmalion i Galatea mogli się pobrać i począć syna o imieniu Pafos. Jedno ze znaczeń tego mitu dotyczy relacji sztuki i życia, przenikających się wzajemnie. Pigmalion posiadając moc stworzenia przedmiotu idealnego, ożywił go swoją wiarą. W psychologii występuje pojęcie efektu Pigmaliona, dotyczące nauczyciela wierzącego w zdolnych uczniów, którzy rozwijają swoje zdolności dzięki motywacji nauczyciela[4]. Ernst Gombrich w Pigmalions power[5] wykazuje, iż jest to moc umożliwiająca transformację podczas kreowania: materia ożywa w momencie stwarzania. Jednocześnie Gombrich przedstawia zmagania artystów, którzy w trakcie pracy widzą wyjątkowość swojego dzieła – przytacza zdanie malarza Luciena Freuda, że twórca w trakcie malowania widzi możliwość ożywienia obrazu, lecz po skończeniu pracy obraz staje się on dla niego płaski.
Reklamy przed sklepami i domami, fot. Paweł Jasiewicz
Podczas spaceru po sklepikach w Seiffen odnajduję moc Pigmaliona. Odnoszę wrażenie, że lokalni wytwórcy wierzą w przywracanie tradycji do życia poprzez odtwarzanie wiekowych wzorców. W natłoku eksponatów na półkach, przy wielkich kolorowych drewnianych figurach stojących przed domami, butikami, manufakturami i warsztatami można poczuć się magicznie – świat baśni Andersena i braci Grimm. Nostalgia za czasami, których w większości już nie pamiętamy, ani nie rozumiemy sprawia, że Seiffen staje się zachwycające; w szczególności zimą, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, gdy wieś jest oświetlona, a góry pokryte śniegiem. Mimo to, uważny obserwator dostrzeże pewną nieautentyczność niektórych przedmiotów; anachroniczne – w charakterze współczesnej kreskówki – figurki dziewiętnastowiecznego kucharza, leśnika lub Osmana, stają się karykaturą samą w sobie. Ożywiona w trakcie wytwarzania materia staje się płaską masą po ustawieniu na półce. Jednak i tu znaleźć można ciekawe eksponaty np. uproszczone bryły aniołów grających na różnych instrumentach. Zdarzają się tez przedmioty, które są komentarzem współczesności – jak figurka wirusologa wyprodukowana w 20 000 egzemplarzy, w ciągu 6 miesięcy 2021 roku. Ilość sprzedanych wyrobów, jak i niemalejąca liczba zwiedzających świadczy o sukcesie Seiffen.
Przyglądając się bliżej, zaczynam rozumieć historię opowiadaną przez ten region – ciągłości osadniczej, wytwórczej i rzemieślniczej. Każdy przedmiot jest wykonany bez najmniejszego zarzutu o brak fachowości – jakość rzemiosła na najwyższym poziomie. Dekoracje wytwarzane są ręcznie i uważam, że to właśnie ludzka ręka jest wartością samą w sobie; dłoń jest uniwersalnym narzędziem nadającym wytworzonym przedmiotom wartość dodaną. Ważna jest możliwość wejścia do manufaktur i doświadczenia ludzkiej pracy: procesu wytwórczego od tarcicy poprzez półprodukt, aż do skończonej figurki. W tej krótkiej chwili, dekoracje z Seiffen ożywają. Parafrazując Ernsta Gombricha, współcześnie to nie malarz ożywia, lecz inżynier tworzy przedmioty, które działają. Echo tych słów znajduje się w muzeum zabawek, gdzie automaty wytworzone przez rzemieślników wprawiają w ruch figurki, świadcząc o ludzkim geniuszu i umiejętnościach do tworzenia przedmiotów mechanicznych.
Na ścianach holu muzeum znajdują się duże drewniane figury: akrobaty, linoskoczka, jeźdźców, małpy i czapli. Każda z nich ma wahadło zamocowane od spodu, które wprawione w ruch przez mechanizm zainstalowany w ścianie, rozpoczyna kinetyczny spektakl cyrkowców. Kilka pięter wyżej na ekspozycji czasowej, można również zobaczyć figurki siłacza. Mysz podnosząca sztangę, Dracula uciekający przed dentystą, dżokej jadący na koniu, kobieta pompująca wodę, to jedne z drewnianych zabawek automatycznych zaprojektowanych przez Japończyka Aquio Nishidę. Designer 30 lat temu odwiedził Seiffen i zapałał miłością do zabawek ruchomych, które produkowane są w tym regionie. Rozpoczął projektowanie i wytwarzanie unikalnych mechanicznych zabawek, napędzanych systemem dźwigni. Pieczołowicie wykonane z dbałością o każdy detal, opowiadają swoją historię: księżycowi jeźdźcy na spadającej gwieździe podnoszą ręce, a królik skacze coraz wyżej i za każdym razem opada. Zadziwiają mechanizmy wprawiające w ruch wymyślone postaci: koła zębate, dźwignie, przekładnie. Wydaje się, że im bardziej skomplikowany mechanizm, tym atrakcyjniejszy automat – obrót kół zębatych hipnotyzuje tak, jak poruszanie się figurki zachwyca. Wartością jest stworzenie maszyny, która na chwilę zostaje ożywiona – nie można patrzeć tylko na poruszane figurki, jak się to dzieje w przypadku napędzanych szopek; mechanizm jest integralną częścią zabawki i jest widoczny by rozbudzać wyobraźnię. W pewnym momencie zauważam, iż nie interesuje mnie sam ruch, tylko pytanie jak to działa. Śledzę sznurki, jak są zamocowane, w którym miejscu, dokąd są przeciągnięte. Pojawia się uczucie przyjemności, rozwiązywanie zagadki zastosowanego mechanizmu sprawia mi radość. Nishida zapewne również dobrze się bawił wymyślając lub znajdując zastosowanie dla przekładni i kół zębatych. Zabawa w konstruowanie staje się faktem. Opowieść o zmyślności mechaniki przełożona na formę zabawki bawi, rozśmiesza, interesuje, rozbudza wyobraźnię i inspiruje. Nishida nie tworzył sowich automatów jako manufaktura, otworzył jednoosobową pracownię, w której opracowywał zabawki będące jednocześnie dekoracjami. Wystarczy pokręcić korbkę lub popchnąć wahadło, by na kilkadziesiąt sekund oderwać się od rzeczywistości. Intencją dorosłego człowieka nie jest szukanie zabawy jakie oczekuje dziecko; wystarczy kilkusekundowe oderwanie myśli, skupienie się na ruchu, kształcie lub kolorze, aby poddać oko i mózg zabawie.
Miniatury w pudełku od zapałek, fot.Paweł Jasiewicz
Seiffen jest miejscowością magiczną, gdzie można poczuć się jak w bajce o Pinokiu. W co drugim domu mieszka Gepetto wytwarzający drewniane figurki. Niektóre z nich ożywają na chwilę, tuż przed zakupem. Starają się być wyjątkowe poprzez fachowość, z jaką są wykonane. Inne błyszczą i przypominają Święta Bożego Narodzenia, jeszcze inne są lub starają się być zabawne. Wszystkie zachęcają do zakupu – jednorazowego lub rozbudowującego kolekcjonerskiego. Wielu tutejszych wytwórców myśli kolekcjami, trochę jak producenci Lego. Jednego roku anioły są malowane w kolorach wiosennych, a następnego w kolorach zimowych – będzie ich kilkaset i więcej się nie powtórzą. Można zadać pytanie, dlaczego mam kupić anioła? Jako autor tego tekstu nie mam pewnej odpowiedzi, tylko przypuszczenie, intuicję. Zabawki i dekoracje z Seiffen osadzone są mocno w kulturze regionu Erzgebirge. Zakorzenienie w tradycji, mistrzowskie wykonanie i wrażenie, że tu co drugi mieszkaniec może być bajkowym Gepetto są największym towarem eksportowym, kapitałem wykorzystywanym przez producentów tworzących masowo zabawki o charakterze ludowym. Niektóre są jak Pinokio – z każdym kilometrem oddalającym od miejsca wytworzenia tracą blask i urok tak, jak drewniany pajacyk powiększał swój nos z kolejnym kłamstwem. Można tu znaleźć zabawki, które mimo form historyzujących chce się kolekcjonować lub po prostu postawić na półce, bo estetyka też jest funkcją motywującą do zakupu, która wynika z potrzeby codziennego obcowania z pięknem.
[1] W. Benjamin, The History of toys: Selected writings, Volume 2 1923-1934, The Belknap Press Of Harvard University Press, Cambridge, Massachusetts, and London, Anaglia 1999, s. 113 [tłum. własne].
[2] Charakterystyczny dla zabawy sposób postrzegania jest jednocześnie charakterystyczny dla magicznego myślenia: „[...] w wyobrażeniach zbiorowych umysłowości pierwotnej przedmioty, osoby, zjawiska mogą być, w sposób dla nas niezrozumiały, jednocześnie sobą samym i czymś innym niż one same”. A. D o b o s z: Tożsamość metamorficzna a komunikacja językowa. Poznań 2002, s. 34, za: L. Lévy-Brühl: Czynności umysłowe w społeczeństwach pierwotnych. Warszawa 1992, s. 104-105.
[3] K. Auerbach, Toy Museum of the Erzgerbirge in Seiffen, Erzgerbisches Spielzeugmuseum Seiffen, 2021.
[4] Mit o Pigmalionie – opracowanie szkolne (interpretacja, bohaterowie, motywy), eszkola.pl
[5] E.H. Gombrich, Pigmalions power; Art and Illusion. A study in psychology of pictorial representation, Phaidon, s. 80.