„Od czasu do czasu powstrzymaj się od zrobienia tego, co zaplanowałeś i zrób coś dokładnie odwrotnego”
(Cesare Pietroiusti, Non-Functional Thoughts, 1987-2015)
Gdybym myślę o nicnierobieniu, od razu staje mi przed oczami wylegujący się w łóżku Obłomow, tytułowa postać z powieści Gonczarewa. Ten wałkoń z zaangażowaniem oddawał się bezczynności w zupełnie zaskakujących miejscach, na przykład w kuchni. Wyobrażam sobie, jak ów gnuśny szlachcic, wiodący próżniacze życie w Rosji w XIX wieku, wyszukuje przepisy, z których nigdy nie skorzysta. Gdzie można znaleźć współczesnych Obłomowów?
Być może starają się wywrzeć wpływ na praktyki społeczne, symulując działanie i robiąc wrażenie, że dają z siebie wszystko w czasach, gdy pracę ceni się wyżej niż czas wolny, choć zarazem posiadanie stałego zatrudnienia uważa się za przywilej. Symulowanie zaangażowania w miejscu pracy to zjawisko znacznie powszechniejsze, niż nam się zdaje. Francuska psychoanalityczka i ekonomistka Corinne Maier napisała cyniczną, lecz niezwykle zabawną książkę Hello Laziness (przetłumaczoną na dwadzieścia cztery języki). Próbowała w niej pokazać, że na początku XXI wieku w dużych francuskich miastach nie opłaca się pracować. Państwowe przedsiębiorstwo zatrudniające Maier uznało jej kontrowersyjne wezwanie do masowego letargu za tanią prowokację i postawiło autorkę książki przed komisją dyscyplinarną. Ujęły się za nią związki zawodowe.
Na takie żartobliwe interwencje pozwolić sobie mogą jedynie etatowi pracownicy fizyczni i umysłowi, ale nie artyści bez stałego zatrudnienia, którzy nie mogą liczyć na wsparcie związków zawodowych. Jak się zdaje, artysta to ideał pracownika w erze schyłkowego kapitalizmu: nie ma stałych godzin pracy, otrzymuje niewielkie wynagrodzenie, a jego sytuacja jest dalece niestabilna. Krótkoterminowe umowy, brak chorobowego i jakichkolwiek świadczeń socjalnych to tylko niektóre z problemów, z jakimi się boryka.
Redakcja „Obiegu”, zajęta przygotowaniami piętnastego numeru zatytułowanego Prawo do nicnierobienia, została zaskoczona przez epidemię, która zmusiła nas, byśmy porzucili swoje zajęcia i zostali w domu. Zespół poszukiwał artykułów na temat bezczynności w okresie, kiedy wielu artystów w reakcji na COVID chciało dzielić się swoją twórczością i podejmować rozmaite działania w świecie, który z chwili na chwilę stawał się coraz mniej przewidywalny.
Początkowo numer ten miał być poświęcony peryferiom, a konkretnie Bałkanom. Sytuacja wymusiła na nas zmianę tematu na bardziej aktualny. Poruszyliśmy kwestię marginalnego statusu bezczynności w dyskursie publicznym, skupiając się na peryferiach geograficznych. Zaprosiliśmy znanych nam osobiście autorów i dawnych współpracowników, pochodzących z postkomunistycznych krajów byłej Jugosławii. Naszym celem było zainicjowanie z nimi dialogu na temat bezczynności.
Nie marnowaliśmy jednak czasu na usadzanie gości przy stole, gdy statek szedł na dno. Nie bez przyczyny w dziale interwencji artystycznych w niniejszym numerze „Obiegu” (w którym swoje teksty publikują kolektyw bi-, organizujący efemeryczne rezydencje artystyczne, Maja Smrekar, Matt Evans i Shinobu Akimoto, autorzy projektu Residency for Artists on Hiatus, a także Jelena Mijić) znalazł się mem z Titaniciem. Okręt tonie już od dawna. W czasach, kiedy wszyscy musieliśmy zwolnić tempo życia, bezczynność postrzegamy jako papierek lakmusowy, ujawniający naturę pracy wszelkiego rodzaju i odsłaniający niesprawiedliwość społeczną, która podtrzymuje relacje społeczne i klasowe sankcjonujące rozmaite formy wyzysku.
A zatem dlaczego właśnie teraz zajmujemy się bezczynnością? Pytanie to pojawiło się w sposób naturalny i dźwięczało nam w uszach, kiedy obserwowaliśmy artystów, którzy uparcie tworzyli pomimo pandemii na skalę globalną. Czy nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków z neoliberalnego triumfu ubiegłego stulecia? Czy kariera prowadząca do wypalenia to nadal najlepsza droga do sukcesu w świecie powszechnego wyzysku? Nad takimi dylematami zastanawialiśmy się, by uzasadnić znaczenie przygotowywanego przez nas numeru.
Bezczynność to nie to samo co lenistwo. Wręcz przeciwnie, nicnierobienie stanowi integralną część pracy, a nawet twórczości artystycznej. To znienawidzony przez współczesne społeczeństwo skutek uboczny pracy – jej negatyw, ale nie negacja. Jak twierdzili marksiści, odpoczynek służy reprodukcji siły roboczej. W hiperaktywnych społeczeństwach kapitalistycznych czas, którego nie poświęca się na pracę, uważa się za zmarnowany.
Praca, nawet ta, która umożliwia jednostce emancypacyjną samorealizację i spełnienie, jednocześnie odpowiada na potrzeby społeczne, szczególnie w okresie pandemii. Od zarania dziejów bezczynność wartościowano negatywnie jako przeciwieństwo pracy, rzadko natomiast zastanawiano się nad płynącymi z niej korzyściami.
W eseju Pochwała lenistwa (1932) Bertrand Russell stwierdził, że bezczynność podkopuje ustalone relacje społeczne między właścicielami ziemskimi i pracownikami. Jak przekonywał, odrzucając cnotę pracowitości i oddając się nieróbstwu, można cieszyć się czasem wolnym, odpoczywając, a zarazem realizując istotne potrzeby współczesnego człowieka. Jednak czy tylko w sferze pracy odsłonić można relacje społeczne, nawet jeśli bezczynność nie tylko stanowi źródło przyjemności, ale także, jak podpowiada Russell, ma dla nas pozytywną wartość etyczną?
Odpowiedź na to pytanie – a także wiele innych istotnych kwestii – znaleźć można w poświęconym bezczynności i prawom artystów wywiadzie z Mileną Dragičevič Šešić, profesor polityki kulturalnej z Belgradu. Problem ten dochodzi do głosu także w komentarzach dotyczących sytuacji w Rijece podczas pandemii koronawirusa, kiedy miasto miało być Europejską Stolicą Kultury. Temat ten poruszyła również Marina Tkalčić w wywiadach z realizatorkami projektu Rijeka 2020.
Trudne warunki pracy podczas pandemii dowiodły, że prawdziwym zagrożeniem dla porządku społecznego wcale nie jest nieznany wirus, o czym przekonali się wszyscy, którzy nie mogli schronić się na jachtach i odizolowanych wyspach, czyli 99% społeczeństwa. W tym okresie odsłoniły się same podstawy struktury społecznej, decydującej o dzisiejszych warunkach pracy. Zresztą nie po raz pierwszy pandemia wywarła wpływ na społeczeństwa i państwa (narodowe).
W artykule Wirus i wina Andrej Pezelj pokazuje, że nawet przed XIX wiekiem społeczeństwa nie idealizowały bezczynności, zaś dzisiejszy kryzys postrzegamy w kategoriach manichejskich. Natomiast Silvio Lorusso i Dorian Batycka w swoich esejach portretują twórców podczas izolacji, kiedy „przymusowa bezczynność” decyduje o kształcie codziennego życia.
Ogólny, choć błędny z geohistorycznego punktu widzenia podział na artystów z Zachodu i Wschodu, opiera się na przekonaniu, że na Zachodzie artysta to zawód, a na Wschodzie – pozycja. Artist at Work Mladena Stilinovića to seria zdjęć przedstawiających twórcę, leżącego na kanapie na plecach i na boku, ale zawsze w tej samej horyzontalnej pozycji, symbolizującej brak profesjonalizmu w podejściu do sztuki.
Na antypodach tego projektu sytuuje się współczesna praca Tomaža Furlana Artist is on Vacation!?. To wycięta z kartonu podobizna artysty w letnim stroju. Dominujący dziś duch przedsiębiorczości, powszechnie uznawany za uniwersalny, neguje bezczynność z tego samego powodu, z jakiego krytykują ją neoliberalni ekonomiści. Wschód traci swoistość, zachowując się jak uczeń, który gorączkowo stara się nadrobić zaległości i dorównać swoim kolegom z Zachodu.
Jak dowodzą zebrane przez nas liczne, pisane z różnych punktów widzenia teksty autorów z różnych stron świata, bezczynności – analizowanej z perspektywy historyków, artystów, pracowników czy badaczy uniwersyteckich – nie należy utożsamiać z brakiem zajęcia. Jeśli chcemy wyobrazić sobie przyszłość po kapitalizmie, to warto potraktować bezczynność jako konieczność, a nie przywilej dla wybranych.
Bezczynność ucieleśnia życie poza pracą, pozbawione pragmatycznego celu i funkcji. To forma egzystencji, która obywa się bez ruchu, choć silnik nadal pracuje. Bezczynność osób ubogich to celebrowanie życia, zaś czasu poświęconego na nicnierobienie nie sposób wycenić, wymienić na inną walutę czy towar, bowiem dobre samopoczucie to cel sam w sobie, a nie produkt uboczny ekonomii.
Tłumaczenie z języka angielskiego: Mateusz Borowski
BIO
Dare Pejić jest publicystą i producentem. Studiował socjologię kultury, politykę kulturalną i zarządzanie sztuką (Uniwersytet w Lublanie, Katedra UNESCO na Akademii Sztuki w Belgradzie, Université Lumière-Lyon-II). Współpracuje z Ljubljana Digital Media Lab („Ljudmila”) i francuskim Makery. Jako wolny strzelec współpracował z wieloma organizacjami kulturalnymi w Słowenii i za granicą. Był członkiem Orkiestry Theremidi. Przedkłada poszukiwanie wiedzy w wielu dziedzinach nad wąską specjalizację.
*Zdjęcie w tle: Belgrade Raw. Dzięki uprzejmości artystów.