W jaki sposób artyści wyrażają solidarność z uchodźcami? Za pomocą dostępnych im środków wyrazu. Mamy w Europie inicjatywy takie jak Trampoline House w Kopenhadze czy Neue Nachbarschaft w Berlinie, które zaczęły swoją działalność od organizowania warsztatów artystycznych w ośrodkach dla uchodźców. Marina Napruszkina w wywiadzie mówi o tym, jak pracownia artystyczna w dzielnicy Berlina Moabit stała się prężnie działającym centrum spotkań.
Napruszkina jest współzałożycielką Neue Nachbarschaft (Nowe Sąsiedztwo) w Berlinie – centrum spotkań dla uchodźców otwartego w 2013 r., którego działalność opiera się na aktywnościach kulturalnych i artystycznych. Od wielu innych inicjatyw różni się tym, że nie jest projektem zorientowanym na pomoc, ale przestrzenią wzajemnej nauki.
Plakat z serii "Hier wählen alle" stworzony przez New Neue Nachbarschaft przed wyborami do parlamentu niemieckiego w 2017 roku. Plakat przedstawia Marinę Napruszkinę. Napis głosi: "Moje dzieci będą miały w przyszłości prawo głosować. Ja nie."
Airi Triisberg: W jaki sposób powstało centrum Neue Nachbarschaft?
Marina Napruszkina: Złożyły się na to dwa czynniki. Po pierwsze, w lecie 2013 r. w dzielnicy Moabit, niemalże tuż pod moim domem, otwarto jeden z pierwszych ośrodków dla uchodźców. Po drugie, w tamtym okresie miałam okazję uczestniczyć w procedurze azylowej w sądzie administracyjnym. Każdy może wziąć w niej udział, ale wówczas powszechna świadomość tych kwestii była niska.
Moje projekty artystyczne powstają zazwyczaj nie w przestrzeniach wystawowych, ale na ulicy, z ludźmi. Dlatego decyzja o podjęciu tego tematu była dla mnie naturalna. Dysponowałam budżetem produkcyjnym w związku z wystawą pokazywaną w Stuttgarcie. W rozmowie z kuratorką ekspozycji powiedziałam, że mam zamiar otworzyć pracownię artystyczną w ośrodku dla uchodźców i w ten sposób wszystko się zaczęło. Nie planowałam długoterminowej działalności – moja decyzja wynikała z potrzeby chwili. Byłam na miejscu, poznałam mieszkających tam ludzi i stwierdziłam, że konieczne jest działanie. Zaczęłam tam chodzić codziennie. Szybko zorientowałam się, że bez pomocy z zewnątrz nie dam rady – zapotrzebowanie było ogromne. W pierwszych tygodniach naszej działalności udało się zebrać grupkę osób, która przystąpiła do opracowywania programu centrum.
W jaki sposób pracownia stała się samodzielnie działającym centrum spotkań?
Do ośrodka przychodziliśmy pięć razy w tygodniu i inicjowaliśmy w nim różne działania. Później przestaliśmy tam bywać, bo weszliśmy w konflikt z osobami, które go prowadziły. Ośrodek funkcjonował jako prywatna firma, a my ujawniliśmy nieprawidłowości – w prysznicach brakowało ciepłej wody, pokoje były przeludnione, a toalety zamykane, nie wszystkim pozwalano gotować, dzieci nie mogły bawić się na podwórzu itd. Mimo to firma otrzymywała subwencje od państwa i zarobiła na swojej działalności bardzo dużo pieniędzy. Nagłośniliśmy tę sprawę w kontekście politycznym i sprawiliśmy, że ministerstwo zaczęło przeprowadzać kontrole ośrodka, by sprawdzić, czy dotrzymuje on postanowień zawartych w umowie. Firma zakazała nam wstępu do ośrodka – nie mogliśmy już prowadzić w nim żadnych działań. Musieliśmy znaleźć jakieś rozwiązanie. Zwróciliśmy się do zarządców innego lokalu w okolicy i udało nam się przenieść do niego naszą aktywność. Na wiosnę 2015 r. postanowiliśmy poszukać innego miejsca, żeby mieć swój własny lokal. To był strzał w dziesiątkę. Pomieszczenie jest duże, ale było w opłakanym stanie – dziesięć lat stało nieużywane, wyremontowaliśmy je własnymi siłami, wszyscy razem. Już wtedy w naszej inicjatywie udzielało się około 100 osób. Niektórzy pytali, po co nam tak duże pomieszczenie, ale gdy w lecie 2015 r. do Niemiec przybyli uchodźcy z Syrii, okazało się potrzebne. Pierwsze wydarzenia organizowaliśmy jeszcze podczas remontu. Mieliśmy szczęście – gdy przybyła duża grupa ludzi, byliśmy gotowi.
Jaka jest koncepcja centrum spotkań?
W 2015 r. powstało wiele inicjatyw działających na rzecz uchodźców. Dziś wiele z nich już nie istnieje. Jeśli ktoś deklaruje „pomożemy uchodźcom”, to nie jest to koncepcja wspólnego działania, która zadziała w dłuższej perspektywie. My na samym początku zdecydowaliśmy – nie jesteśmy po to, by pomagać. Prowadzimy działania nie na rzecz uchodźców, lecz z uchodźcami. Poza tym postanowiliśmy, że będziemy niezależni. Nie pobieramy żadnej pomocy od państwa, aby móc pozwolić sobie na krytykę i zaangażowanie polityczne, a także szybko reagować. Gdybyśmy dostali dofinansowanie na projekt, nie byłoby to możliwe. Dodatkowo zależało nam na działaniach wiążących się ze sztuką. Wykorzystujemy wiele formatów. Nie chcę nazywać ich projektami, ponieważ „projekt” to coś, co ma jasno określony początek i koniec, a my tworzymy raczej pomysły, które trwają, dopóki ludzie są nimi zainteresowani. Prowadzimy alternatywną szkołę artystyczną i wychodzimy z bogatą ofertą wydarzeń kulturalnych.
Warto też podkreślić, że staliśmy się producentami kultury. Zależy nam, by w procesie produkcji spotkali się ze sobą profesjonaliści i amatorzy. Uważamy, że taka współpraca przynosi korzyści obu tym grupom. Staramy się, by wszystkie nasze formaty były proste i przystępne, tak, aby każdy mógł wziąć w nich udział. Jeśli ktoś twierdzi, że nie wie, czym jest sztuka, to chcemy mu pokazać, że także on może ją tworzyć. Wykorzystujemy sztukę, aby dać ludziom szansę przemówienia własnym głosem. Statystycznie rzecz biorąc, w debacie publicznej głos uchodźców nie jest słyszalny. Zawsze ktoś mówi w ich imieniu. Mogą to być wypowiedzi negatywne albo pozytywne, ale zawsze ktoś występuje w roli ich rzecznika – w ten sposób powstają relacje władzy. Chcemy to zmienić. Sztuka to dobre narzędzie, ponieważ za jej pomocą można stworzyć przekaz, który szybciej dotrze do ludzi i który będzie natychmiast oddziaływał społeczne.
Czy możesz podać przykłady?
Jednym z naszych najważniejszych działań są wieczory z niemieckim (Deutschstammtisch), prowadzone od pięciu lat, a więc od pierwszych miesięcy istnienia centrum. To nie jest kurs z nauczycielem stojącym przy tablicy, ale konwersacje prowadzone przez osoby, które mówią po niemiecku lepiej od uczestników – zasada jest więc bardzo prosta. Czasem grupy prowadzą sami uchodźcy. Spotykamy się pod pretekstem nauki języka, ale podczas konwersacji może wydarzyć się oczywiście o wiele więcej – ludzie mogą poznać się nawzajem. Ważne są dla nas także formaty artystyczne, ponieważ pozwalają stworzyć pomysły na dalsze działania.
Prowadzimy też wydawnictwo, w którym publikujemy własne książki. W ich powstawaniu biorą udział dzieci i dorośli – tworzą własne obrazki, piszą teksty. Warto zaznaczyć, że wszystkie publikacje są dwujęzyczne. Ponadto organizujemy wydarzenia, na których prezentujemy nasze książki. Publiczność zawsze dopisuje.
W tym roku na przykład prowadziliśmy wieczory literackie. Uchodźcy nie przyszliby na spotkanie literackie organizowane w jednym z tzw. domów literatury – bariera okazuje się zbyt wielka. Nie odwiedziliby też wystawy w muzeum sztuki, ponieważ przestrzenie kultury są bardzo elitarne. My, podczas naszych wydarzeń, wszystkich traktujemy równo i nie stwarzamy dystansu. Zapraszamy autorki i autorów, którzy bywają także gośćmi Międzynarodowego Festiwalu Literatury w Berlinie. W spotkaniach biorą udział „nasi” uchodźcy – rozmowa tłumaczona jest na wiele języków, ludzie zadają pytania, dużo się dzieje.
Zeszłego lata wyprodukowaliśmy plakaty, które zostały rozwieszone w całym Berlinie. Podczas wyborów parlamentarnych otworzyliśmy lokal wyborczy, w którym głosować mógł każdy, a cała akcja zyskała rozgłos medialny. W Niemczech mieszka ponad 10 milionów osób, które nie mają niemieckiego obywatelstwa, a więc nie mogą oddać głosu. Chcieliśmy pokazać, że prawa wyborcze, powiązane z konkretną narodowością, są w naszych czasach przestarzałym rozwiązaniem. Organizujemy wiele różnych akcji, które prezentujemy w naszym centrum i w mediach społecznościowych. To pozwala nam dotrzeć do wielu – grono odbiorców tych działań jest z pewnością większe, niż gdybyśmy organizowali tradycyjne wystawy.
Tłumaczenie z języka niemieckiego: Paweł Wasilewski
BIO
Marina Napruszkina (ur. 1981 r. w Mińsku). Artystka, feministka, aktywistka polityczna. Na jej różnorodną praktykę artystyczną składają się widea, performanse, rysunki, instalacje i teksty, w których podejmuje aktualne tematy polityczne i społeczne. Napruszkina przeważnie działa poza przestrzeniami instytucjonalnymi, współpracując z ludźmi, społecznościami i organizacjami. Skupia się na tworzeniu nowych formatów i struktur, których podstawą jest samoorganizacja w teorii i praktyce.
Airi Triisberg mieszkająca w Tallinie niezależna kuratorka i autorka tekstów. Interesują ją zazębiające się dziedziny na pograniczu aktywizmu politycznego oraz sztuki współczesnej, kwestie związane z płcią społeczną i seksualnością, zdrowiem/chorobą i niepełno-/sprawnością, a także: samoorganizacją, kolektywnym okazywaniem troski, sprzeciwem wobec prekarnych warunków zatrudnienia w dziedzinie sztuki i nie tylko. Jej praktyka jako aktywnej politycznie robotnicy sztuki lokuje ją przeważnie na pograniczu edukacji politycznej, samoorganizacji i wytwarzania wiedzy. Jednym z jej bieżących zainteresowań badawczych są historyczne i współczesne przypadki upolitycznienia doświadczenia choroby lub niepełnosprawności na użytek wyrażania krytyki społecznej. Triisberg była kuratorką wystawy Get Well Soon! (2015), prezentującej artystyczne reartykulacje społecznego imaginarium zakorzenionego w radykalnych ruchach lat 70. Inny wątek jej praktyki koncentruje się wokół prekariatu pracowniczego i form organizacji pracowników sztuki. W latach 2010–2012 Triisberg była aktywną członkinią ruchu związkowego pracowników sztuki w Tallinie. W roku 2015 była (obok Minny Henriksson i Erika Krikortza) współredaktorką książki Art Workers – Material Conditions and Labour Struggles in Contemporary Art Practice. Aktualnie zaangażowana jest prace organizacyjne o charakterze antyrasistowskim.