Jaka będzie przyszłość stosunków polsko-litewskich? Pierwsza odpowiedź zazwyczaj brzmi: Skvernelis to…, Morawiecki tamto…, Karbauskis tak, a Kaczyński inaczej. Ale to perspektywa na najbliższy rok, może dwa. Sceptyk mógłby powiedzieć, że w stosunkach polsko-litewskich ciągle chodzi o to samo: oryginalną pisownię nazwisk, podwójne nazwy miejscowości i ulic, oświatę, historię, wieczny dylemat Warszawy, czy dać priorytet zagadnieniom strategicznym, czy kwestiom mniejszości polskiej na Litwie.
W tym roku Litwa i Polska obchodzą stulecie odzyskania państwowości, odpowiednio 16 lutego i 11 listopada, można by więc na stosunki polsko-litewskie spojrzeć z tej stuletniej perspektywy. W tej opcji wychodzi na to, że większość dzisiejszych spornych kwestii polsko-litewskich jest pokłosiem konfliktu o Wilno. Bez niego kwestie te nie miałyby tak spornego charakteru, jaki mają dzisiaj. Dla sporej części Polaków jest to związane z dziedzictwem II RP, dla Litwinów – z traumą utraty Wilna i symbolicznym „uznaniem jego okupacji”, jeśli litewskim Polakom przyzna się poszerzone prawa mniejszościowe.
Konflikt o Wilno był wywołany realizowanym przez oba kraje modelem państwowości. W ciągu ostatnich stu lat i Polska, i Litwa były wyobrażane, a także tworzone na podstawie utopijnego wzoru państwa narodowego – one country, one nation, one blood. Rzeczywistość okazała się jednak o wiele bardziej złożona – nie da się łatwo zakreślić terytorium państwa tak, by w jego granicach mieszkał cały naród tytularny i tylko on. W 1918 większość mieszkańców Wilna, historycznej stolicy Litwy była Polakami. Doprowadziło to do konfliktów (czasami zbrojnych) między Litwą a Polską o terytorialną przynależność Wileńszczyzny, co dobitnie potwierdza tezę, że na stosunki polsko-litewskie fundamentalny wpływ miała forma państwowości tych krajów.
Spójrzmy jeszcze raz na historię. Litwa istniała jako Wielkie Księstwo, potem w personalnej unii z Polską, jeszcze późnej jako część Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Polska też przeżywała różne okresy swojej państwowości: Polska piastowska, jagiellońska, Korona Rzeczpospolitej Obojga Narodów, Księstwo Warszawskie, Kongresówka. Każdy model państwowości inaczej wpływał na stosunki z Litwą.
Dzisiaj wydaje się, że społeczeństwa Polski i Litwy wyobrażają sobie swoje państwa wyłącznie jako państwa narodowe. Odzwierciadlają to znakomicie tegoroczne obchody stulecia odzyskania niepodległości przez te kraje.
Można odnieść wrażenie, że obchodzimy nie stulecia odzyskania niepodległości, a stulecie Litwy i Polski. Na przykład na Litwie w powszechnym użyciu jest hasło valstybės šimtmetis – stulecie państwa. W Polsce zdecydowanie mocniej akcentowane jest odzyskanie niepodległości, ale niedawna propozycja umieszczenia wizerunku Ostrej Bramy w polskich paszportach pokazuje, że w świadomości wielu Polaków to też jest przede wszystkim stulecie Polski.
Epoka państw narodowych to mniej więcej 10% całej historii państwowości Litwy czy Polski. Historia uczy, że formy państwowości ciągle się zmieniają. Dlatego, jeżeli chcemy wyjść poza bieżącą politykę, poza ramy roku lub dwóch, czy też – w najlepszym razie – najbliższych wyborów prezydenckich bądź sejmowych i spojrzeć na stosunki polsko-litewskie z perspektywy futurologicznej, musimy najpierw zrobić przegląd obecnych tendencji w formach państwowości i ekstrapolować je na przyszłość. Chcąc zatem odpowiedzieć na pytanie, jak będą wyglądały stosunki polsko-litewskie w roku 2050, trzeba na wstępie rozważyć, jakimi państwami będą wtedy Litwa i Polska.
Znany teoretyk i praktyk geopolityki Henry Kissinger w książce Diplomacy pisał w 1993 roku, że w XXI wieku główne role będą grały mocarstwa typu kontynentalnego: USA, Chiny, Indie, Rosja. Jego zdaniem Europa stoi przed wyborem: albo jeszcze bardziej się zjednoczyć, albo stać się polem rozgrywki innych, większych mocarstw i nie mieć nic do w globalnej polityce. Podobnego zdania jest papież Franciszek, który stwierdził niedawno, że albo Europa stanie się federacją, albo straci jakiekolwiek znaczenie.
Litwa i Polska zatem, wespół z innymi krajami Europy, stoją przed dwoma możliwymi wyborami w obliczu nowych wyzwań dla naszego kontynentu i Unii Europejskiej.
Pierwszy – bronić swojej suwerenności jako państwa narodowego, nie włączać się głębiej w europejskie procesy integracyjne, może wręcz z nich się wycofać. W takim scenariuszu Litwa i Polska bez silnego sojuszu z zachodnimi mocarstwami wcześniej lub później trafią do rosyjskiej lub/oraz chińskiej strefy wpływów i de facto zrezygnują z suwerenności w polityce zagranicznej na rzecz Moskwy i/albo Pekinu. Wtedy stosunki polsko-litewskie będą kształtowane nie w Wilnie i Warszawie, ale w wyżej wymienionych metropoliach. Można spodziewać się, że reaktywuje się model z czasów komunistycznych, kiedy nie istniały żadne stosunki między Warszawą a Wilnem, a zamiast tego mieliśmy do czynienia z relacjami PZPR z Partią Komunistyczną ZSRR oraz stosunkami między litewskim oddziałem Partii Komunistycznej ZSRR i jej centralą w Moskwie. W wypadku krachu projektu europejskiej integracji czy wycofania się z niego Litwy i Polski można spodziewać się, że stosunki polsko-litewskie będą istnieć o tyle, o ile to można będzie wykorzystać ja w walce Rosji i Chin przeciwko Zachodowi. Reszta energii zostanie poświęcona na relacje litewsko-rosyjskie/chińskie oraz polsko-rosyjskie/chińskie.
Drugi możliwy scenariusz dla Litwy i Polski to stać się częścią jeszcze bardziej zintegrowanej Europy. Trudno dziś określić, jak by to miało wyglądać, ponieważ w dużej mierze zależy to od decyzji państw członkowskich Unii Europejskiej, które zostaną podjęte w ciągu najbliższych pięć, może dziesięć lat. Jedyne, co można powiedzieć, to że nie będzie to już konfederacja państw narodowych taka jak dzisiaj. Z drugiej strony nie będzie to też federacja typu Stanów Zjednoczonej Europy. Tradycje państwowości polskiej, litewskiej, ale też na przykład niemieckiej lub szwedzkiej są zbyt silne, by państwa te miały wyrzec się całej suwerenności na rzecz Brukseli. Prawdopodobnie w XXI wieku Unia Europejska przekształci się w coś pomiędzy konfederacją państw narodowych a federacją. Można tu odwołać się do przykładu zaproponowanego niegdyś przez brytyjski tygodnik „The Economist”, w którym Unia Europejska przypomina dawne Święte Cesarstwo Rzymskie – z suwerennością podzieloną między Brukselę a inne stolice europejskie, cała zaś struktura zarządzana jest na zasadzie subsydiarności.
Do jakiego scenariusza zbliżają się dzisiejsza Litwa i Polska? Warszawa, nie zważając na eurosceptyczną retorykę obecnie rządzących, w swoich działaniach nie jest wcale eurosceptyczna. Najlepszym tego dowodem jest niedawna historia ze Stevem Bannonem, byłym doradcą Donalda Trumpa, który obecnie próbuje zrzeszyć siły populistyczne w Europie, by zdemontować Unię Europejską. Według doniesień polskich mediów Bannon właśnie z taką propozycją zgłosił się i do partii Prawo i Sprawiedliwości, która jednak ofertę stanowczo odrzuciła. Jeżeli nawet najważniejsza eurosceptyczna siła w polskiej polityce ostatecznie wybiera europejską integrację, to można śmiało twierdzić, że Polska w kluczowym momencie jednak zdecyduje się dołączyć do nowej, bardziej zintegrowanej Unii Europejskiej.
Z Litwą jest dużo prościej. Jedyna eurosceptyczna partia – Porządek i Sprawiedliwość – jest na krawędzi upadku, a pozostałe jednoznacznie popierają uczestnictwo Litwy w głębszej europejskiej integracji. Eurosceptyczna retoryka do tej pory nie uzyskała większego poparcia ze strony społeczeństwa, a absolutna większość elit też opowiada się za opcją europejską. Można tu zacytować sygnatariusza Aktu Odrodzenia Niepodległości Litwy, a niegdyś szarej eminencji litewskiej polityki, Albinasa Januškę: „Opierając się na Timothym Snyderze, powiem, że państwa narodowe Europy Wschodniej, Finlandii i regionu bałtyckiego były rzeczą unikalną, niemającą precedensu w Europie Zachodniej. Eksperyment państw narodowych z lat 1918-1940 był bardzo krótki, a jego skutki były nieodwracalne. Prawie w całej pozostałej Europie funkcjonowały imperia (wyjątki niczego nie negują i nie udowodniają). Państwa narodowe po prostu nie mogły długo istnieć, nie było ku temu odpowiedniego podłoża gospodarczego. Musiały albo stać się imperiami, albo włączyć się w sojusze, to jest rozszerzać swoje terytoria i rynki. Lub poddać się globalizacji. Dlatego wspólna droga z Europą jest jedyną słuszną i jedyną mogącą zagwarantować przetrwanie narodu litewskiego i stworzonego przez niego 16 lutego 1918 roku państwa. A także, w warunkach konkurencji z Chinami, przetrwanie Europy oraz cywilizacji demokratycznej w ogóle”.
Do słów Albinasa Januški można dodać, że w obecnej formie państwa narodowe w Europie są za małe, żeby zapewnić postęp technologiczny, czy poradzić sobie z coraz większymi wyzwaniami takimi jak kryzys migracyjny i gospodarcza konkurencja z Chinami lub USA. Spora część elit europejskich to rozumie, na co wskazuje wznowienie dyskusji o reformie i przyszłości Unii Europejskiej, która miałaby stać się bardziej spójna i zintegrowana.
Dlatego można z dużym prawdopodobieństwem twierdzić, że w ciągu najbliższych 10-20 lat skończy się era państw narodowych w Europie1. Znikną tym samym Litwa i Polska w postaci, jaką znamy dotychczas, czyli państwa narodowego. Będziemy mieli nowy kształt państwowości – Litwę i Polskę w Unii Europejskiej.
Ustaliwszy, przynajmniej częściowo, jak zmienią się formy państwowości Litwy i Polski, można spróbować – również częściowo – ustalić, jak będą w nowych warunkach kształtować się stosunki między naszymi krajami.
Po pierwsze, w obu krajach nastąpi powrót do kultury i tradycji: na Litwie – Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w Polsce – I Rzeczpospolitej. Jest prawdopodobne, że oba te państwa, za sprawą globalizacji i gospodarczej integracji, będą o wiele bardziej zróżnicowane kulturowo i językowo, niż są dzisiaj. Nie można wykluczyć, że zwiększy się liczba osób, które w 2050 roku będą znały dwa, trzy, a może i więcej języków ojczystych. Coraz trudniej będzie zdefiniować Polaka i Litwina wyłącznie przez sam język czy pochodzenie etniczne. O wiele większą rolę odgrywać będą przywiązanie do wartości takich jak wolność, godność ludzka, obywatelskość czy dobrowolny wybór identyfikowania się z Polską czy Litwą. Swoistą filozofię kultury Wielkiego Księstwa Litewskiego przedstawił w swojej powieści Lewa wolna znany wileński pisarz Józef Mackiewicz, używając określenia patriotyzm pejzażu: „są trzy rodzaje patriotyzmu. Patriotyzm narodowy, patriotyzm doktryny i patriotyzm pejzażu. Narodowy interesuje się tylko ludźmi zamieszkującymi dany pejzaż, ale nie pejzażem. Doktrynalny, ani ludźmi, ani pejzażem, tylko zaszczepieniem doktryny. Dopiero patriotyzm pejzażu, mówił ten człowiek, obejmuje całość, bo i powietrze, i lasy, i pola, i błota, i człowieka jako część składową pejzażu”. W dodatku doświadczenie Wielkiego Księstwa Litewskiego i I Rzeczpospolitej znajdzie praktyczne zastosowanie w kreowaniu nowej politycznej tożsamości Litwina i Polaka, która będzie musiała uwzględnić lojalność obywatela wobec Wilna/Warszawy, a także Brukseli.
Po drugie, prawdopodobnie ze stosunków polsko-litewskich zniknie temat mniejszości narodowych. Nawet jeśli do 2050 roku nie da się rozwiązać wszystkich spornych kwestii polskiej mniejszości na Litwie, to można spodziewać się, że we odnowionej Unii Europejskiej różnice między Polakiem na Litwie, Polakiem w Polsce, Litwinem w Polsce, Litwinem na Litwie, czy też Polakiem lub Litwinem w Hiszpanii będą minimalne. Zostanie to zagwarantowane przez prawne normy UE, chroniące kulturowe i językowe prawa wszystkich obywateli swoich obywateli, na całym jej terytorium. Te normy są kształtowane już dzisiaj.
Po trzecie, im dłużej w Rosji będzie trwał system putinizmu, tym bardziej będzie pogłębiał się obecny proces dezintegracji społecznej w tym państwie, która do 2050 może doprowadzić nawet do dezintegracji politycznej. Można więc oczekiwać, że za trzydzieści lat w stosunkach polsko-litewskich będą dominowały kwestie zarządzania skutkami osłabienia Rosji: wykorzystanie nowego okna możliwości do wprowadzenia Białorusi i Ukrainy do Unii Europejskiej, sprzeciwianie się chińskiej ingerencji w regionie, integracja masowej fali ekonomicznych migrantów z Rosji, problem broni chemicznej, a może i nuklearnej, w posiadaniu bytów niepaństwowych bądź nowopowstałych państw w sąsiedztwie Litwy i Polski.
Litwa i Polska mają historię liczącą już ponad 1000 lat. Niewiele państw może się tym pochwalić. Być może jednym z kluczowych czynników warunkujących posiadanie tak długiej historii, była zdolność naszych społeczeństw do dostrzeżenia w najważniejszych chwilach zmian zachodzących w skali kontynentalnej i umiejętność dostosowania się do nich. W nieodległym czasie nadejdzie – w właściwie już idzie – kolejna próba. Jeśli komuś wydaje się, że wizja nakreślona w tym tekście jest błędna, zdradza narodowe interesy Polski i Litwy i że trzeba szukać innego wyjścia, które obroniłoby całkowitą suwerenność Litwy i Polski jako państw narodowych, niech pamięta, że od naszych wyborów będzie zależało, czy w 2050 roku stosunki polsko-litewskie będą kształtować Wilno z Warszawą, czy Moskwa lub/oraz Pekin.
BIO
Mariusz Antonowicz – litewski Polak z Wilna. Doktorant i wykładowca Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego. Członek Polskiego Klubu Dyskusyjnego. Interesuje się polityką zagraniczną Polski, Litwy i Białorusi, teoriami stosunków międzynarodowych. Obecnie pisze dysertację na temat stosunków Polsko-Rosyjskich w XXI w.
* Zdjęcie w tle: Pio(tr) / herb Prus / Jeżewski / 1569 / unia facta est cum ductus Lytwanie, Muzeum Lubelskie w Lublinie (Kaplica Trójcy Świętej) – graffiti. W 1569 r. podczas sesji sejmowych unii w Kaplicy Trójcy Przenajświętszej w Lublinie odprawiono mszę świętą z prośbą o pomyślne obrady. W jednym miejscu, na ścianie, zachował się napis uwieczniony przez świadka ceremonii zawarcia Unii Lubelskiej - Piotra Jeżewskiego herbu Prus Trzeci. Ręcznie wyrzeźbione w kaplicy, obok 203 innych zachowanych napisów, na pokrywie schodów prowadzących do empory.
[1] Eurosceptycy mogą argumentować, że Brexit udowadnia, iż nadchodzi nowa era państw narodowych. Ale opuszczenie przez Wielką Brytanię Unii oznaczałoby, że odchodzi państwo, które najbardziej sprzeciwiało się próbom pogłębienia integracji. Po Brexicie ta przeszkoda zniknie i nie ma innego państwa – przynajmniej takiej rangi jak Wielka Brytania – które mogłoby zablokować proces integracji europejskiej.