W piątek, 20 lutego 2018 roku, dowiedziałem się, że w teherańskim więzieniu zmarł mój przyjaciel Kavous Seyyed Emami. Jego śmierć oznacza dla mnie koniec epoki, w której żal i gniew nie prowadzą już wprawdzie do działania, niemniej trzeba je chronić i podtrzymywać, choćby po to, by uzyskać jasny ogląd warunków, w jakich się znaleźliśmy. Kavous był subtelnym, doświadczonym ekologiem po sześćdziesiątce. Towarzyszyłem mu podczas wielu podróży po całym kraju i uważałem za mojego mentora. Wierzył w działania pragmatyczne, etyczne, podejmowane z troską, rozwagą i przy uwzględnieniu ewentualnych konsekwencji, biorące pod uwagę wszystkie podmioty i wszystkich interesariuszy. Przewodniczył Persian Wildlife Heritage Foundation (Fundacji na rzecz ochrony przyrody perskiej), odnoszącej sukcesy organizacji, którą w 2003 roku założyły trzy osoby. Jedna z nich została jesienią 2016 roku aresztowana przez Wydział Strażników Rewolucji Islamskiej do Spraw Bezpieczeństwa Narodowego i wciąż pozostaje w więzieniu. Strażnicy Rewolucji przeszli następnie do fabrykowania oskarżenia przeciw całej fundacji, w związku z czym skonfiskowali jej dzienniki i archiwa. Kavous został aresztowany 4 lutego, na cztery tygodnie przed śmiercią, do której oficjalnie doszło w wyniku samobójstwa. Gdy piszę ten tekst, dwanaście innych osób, ekologów należących do fundacji, pozostaje w areszcie1.
Jest cechą charakterystyczną „żywych systemów”, że gdy osiągają pewien poziom złożoności, osuwają się w chaos. Margaret Wheatley wskazuje sześć epok, trwających łącznie dziesięć pokoleń, w trakcie których cywilizacje powstają i upadają. Zaczynem każdej cywilizacji jest nowy system wartości, oparty na altruizmie i służbie. Na pierwszym etapie, w wieku pionierów, trzeba zmierzyć się z zagrożeniem, jakie stwarza stara gwardia; śmiało, z honorem i bez lęku. Następnie „żywe systemy” przechodzą przez kolejne fazy: podboju (bardziej wyrafinowane planowanie strategiczne, przejęte od wcześniejszej cywilizacji), handlu (wytwarzanie bogactwa, otwarcie rynków, sieci komunikacyjne), dobrobytu (odrzucenie honoru i służby, skupienie na własnym interesie), intelektu (rozkwit sztuk i nauk, intelektualna sprawność, zaawansowanie w wiedzy naturalnej, krytyczne myślenie) i dekadencji (narcyzm, konsumpcjonizm, fanatyzm). Glubb, aby dojść do tych ustaleń, przebadał piętnaście starożytnych cywilizacji, Wheatley zaś uważa, że jesteśmy w ostatnim stadium cyklu, który obejmuje rzecz jasna także wszystkie pozostałe. Piszę to, żeby móc przedstawić moje uwagi na temat „kurzu” – tematu wystawy gromadzącej dzieła sztuki wizualnej i ujmującej szerszą kwestię komunikacji między człowiekiem a środowiskiem. Rama pojęciowa ekspozycji była na tyle dobrze pomyślana, że trzy lata później „Obieg” poświęca wydarzeniu numer specjalny. Wystawa poddawała pod rozwagę „przedmiot” na granicy widzialności. Proponowano nam spojrzenie na kurz jako na proces, w jego nieskończonej różnorodności, przenikający każdy aspekt naszego życia, przekraczający opozycje: globalne /lokalne, widzialne /niewidzialne, namacalne /nienamacalne, fala /cząstka, uobecniający się w miejscach najmniej oczekiwanych, rzucający wyzwanie naszemu pojęciowemu, zorientowanemu na przedmiot, rozumieniu życia2.
Sam fakt zwrócenia uwagi na „zjawisko” wiążę się ze zmianą natury naszego z nim związku. Możemy nadal postrzegać je jako przedmiot, zaczynamy jednak zdawać sobie sprawę, w jaki sposób przedmiot ów ujawnia swój podmiotowy charakter, jak zaczyna działać i okazywać sprawczość. Pytanie o „sprawczość” nabiera coraz większego znaczenia w ruchach ekologicznych. Podział podmiotów sprawczych na ludzkie i nie-ludzkie wskazuje na utajone samooskarżenie związane z wpływem ludzkiej działalności na to, co nie-ludzkie3.
Widzieć w zjawiskach podmioty sprawcze oznacza postrzegać świat w jego dynamice. Możemy twierdzić, że zmienna natura przedmiotu jest zaledwie objawem naszych podmiotowych projekcji. Jest w tym rozumowaniu pewna prawda i być może z tego właśnie powodu lubimy zbierać przedmioty i się nimi otaczać4. Intencjonalność zmienia znaczenie przedmiotów wokół nas. W języku, który wybieramy, aby nawiązać łączność z „kurzem”, składnię tworzą narzędzia, których używamy w kontakcie z tym zjawiskiem – szufelka, odkurzacz czy filtr. Od czasu do czasu jednak zmuszeni jesteśmy przyznać kurzowi / pyłowi sprawstwo – na przykład gdy używamy go, by gasić płomienie – albo uznać, że jego obecność umożliwiła nasze istnienie na tej planecie, przyczyniła się do powstania nowych gatunków i wywołała zmiany na wielką skalę (efekt cieplarniany). Wszystkie systemy, ożywione i nieożywione, samoorganizują się wokół tożsamości: „wymieniają informacje z otoczeniem i wykorzystują informacje, by dostosowywać się do zmieniających się warunków”5.
Cięcie, Wojtek Pustoła. Marmur kararyjski, performans. Praca zamówiona na wystawę kurz/dust/ghobar przez Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Zdjęcie: Bartosz Górka, 2015, (c) Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.
Niezależnie od tego, czy widzimy w nim produkt czy zbiór, który wskazuje na pośredniczącą „byt-ność”, kurz sugeruje zarazem niepokojącą „nie-bytność”6.
Każdego letniego ranka 2014 roku, w szpitalnej sali mojej nieżyjącej już żony zbierało się grono specjalistów, tak liczne, że wylewało się na korytarz. Każdy pojawiał się, żeby ocenić skutki „procedur medycznych” zastosowanych przez innych dzień wcześniej. Gdy ciało znajduje się w stanie ostrego rozchwiania równowagi, jak w ostatnim stadium raka, każde działanie pociąga za sobą nieodwracalne konsekwencje, które zaburzają równowagę jeszcze bardziej. Wydaje się, że istnieje wśród ekologów zgoda co do tego, że dotarliśmy w historii naturalnej Ziemi do punktu zwrotnego. Nazywamy go antropocenem, ujawniając w tej nazwie zwracający się ku nam samym lęk o przyszłość planety, a także poczucie pilnej konieczności podjęcia kroków w odpowiedzi na apokaliptyczne perspektywy. Śledząc, jak sytuacja się rozwija, cześć z nas być może zaczyna sobie uświadamiać, że rozwijała się ona setki lat i jest efektem skomplikowanych, nawykowych wzorów postępowania, więc nie da się jej odwrócić po prostu zmieniając sposób, w jaki prowadzimy nasze sprawy. W wykładzie radiowym Bang or Whimper z 1959 roku Alan Watts kwestionuje główne motywy, stojące za naszymi obydwoma podejściami do ekologicznych tarapatów: z jednej strony mamy wezwanie do bezpośredniego działania (nawet pod postacią zaniechania działania) w celu „ratowania planety”, z drugiej zalecenie taoistyczno-lesseferystowskiej postawy i nieingerencji, nawet w celu odwrócenia dokonanych szkód. Watts uznaje to za jeden z problemów związanych z podejściem „zawsze do przodu”, które staje się nadrzędną wartością w życiu i w imię którego (przetrwanie, przyszłość) można popełniać okrucieństwa, a co ważniejsze, poświęcić teraźniejszość.
„Ani samo z siebie, ani z czegoś innego, ani z obydwu, ani bez przyczyny cokolwiek, jakkolwiek, kiedykolwiek powstaje” brzmi tetra-lemat, który zdaje się najlepiej opisywać „zależne pochodzenie” kurzu7. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz jest próbą ukojenia niepokoju związanego z naszym pochodzeniem, zachowuje jednak nietkniętą tożsamość „prochu” i „nas” jako odrębnych bytów. Stawia przed nami dy-lemat, zakładając jaźń (my) i umieszczając ją w ekologii życia na tej planecie (proch, kurz, pył). Zgodnie jednak z formułą Nagardżuny, pył jest związkiem pozbawionym niezależnego istnienia. „Kurz”, „pył”, „proch” to słowo, byt słownikowy, kierujący nas ku abstrakcji.
Podmiotowość jest pełna niepokoju. Rozwijając rozumienie sprawczości zredukowane do jedynej inteligentnej jaźni na tej planecie, nasza nowoczesna perspektywa przysporzyła nam wielu lęków. Dzięki technicznej sprawności zyskaliśmy iluzję władzy nad „ślepymi” siłami natury, a to z kolei doprowadziło do pojawienia się kategorii nie-ludzkich podmiotów sprawczych, pozostających poza naszą kontrolą. Często, zamiast uznać, że wszystko co żyje jest inteligentne, wolimy widzieć działające niszczycielskie siły, przed którymi musimy się chronić, które musimy ignorować lub z którymi musimy walczyć. Pędzimy w pogoni za kontrolą, zwiększając prędkość i częstotliwość naszych działań. Jest coraz bardziej oczywiste, że i to, co robimy, i nasz sposób rozumienia własnej sprawczości, przybliżają nas do lęku przed zagładą i wyniszczeniem. Nie możemy przed tym uciec. Lęk przed śmiercią nieustannie towarzyszy każdej i każdemu z nas przez całe życie. Co za tym idzie, znamy go na poziomie jednostkowego doświadczenia. Lęk ten jest cenny, ponieważ może wskazywać na inteligencję życia wokół nas. Być może jesteśmy w stanie pogłębić badanie lęku, aby zrozumieć tajemnicę życia nawet w pozornie nieznaczącym zjawisku, jakim jest kurz, a Kurz stanowi pretekst, by rozważyć ekologiczną wartość życia w czasach, w których ewolucyjne przemiany znalazły się poza naszą zdolnością kontroli, powstrzymywania, przekierowania lub ponownego puszczenia w ruch. Być może powinniśmy teraz rozważyć „ekologię działania” w obrębie systemu, który osiągnął już taki etap złożoności, że każda akcja związana jest z powrotem do stanu poprzedniego. Być może wówczas zdołamy osiągnąć nowe rozumienie sprawczości w nieskończonej (współ)zależności.
BIO
Sohrab Mahdavi jest tłumaczem i pisarzem pochodzenia irańskiego. Do Polski przybył latem 2015 roku, by przedstawić własne ujęcie Kurzu jako zanieczyszczenia. Jego zdaniem roztropniej jest je postrzegać nie jako wroga, ale jako wskaźnik ludzkiej aktywności biorący pod uwagę konsekwencje naszych działań. Jest członkiem małej organizacji chroniącej środowisko, która dąży do wprowadzenia zdrowego rozsądku w nasz styl życia. Mieszka i pracuje w Teheranie.
* Zdjęcie w tle: jezioro Bakhtegan, ostan Fars, Iran. W ciągu ostatniej dekady jezioro zupełnie wyschło i zmieniło się w słoną pustynię. Zdjęcie: Kavous Seyyed Emami, 2012.
[1] Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej powołano po rewolucji islamskiej w Iranie w 1979 roku do ochrony rewolucji przed ingerencjami z zewnątrz. Od tego czasu zdobył znaczną władzę i prowadzi własne działania – zarówno w sferze gospodarki, jak i wywiadu – poza zasięgiem rządu.
[2] Wiele prac dotyczyło produkcji kurzu. Cięcie Wojtka Pustoły, zamówione jako rzeźba / performans, ujawniło związek kinestetyki i pyłu. Pracując szlifierką kątową w białej kostce marmuru, artysta nie starał się „wydobyć” formy z materii, ale uwolnić w Zamku Ujazdowskim coś nieforemnego. „Zmiana skali”, jak mówi Pustoła, przejście od kostki do proszku, pozwala zmiennej naturze materii wykonywać własny taniec, nawet jeśli trzeba do tego zdecydowanej interwencji. W Fiat Lux Jurgena Otsa materia przekształca się w akcie zniszczenia. W Dissipation 3 (Rozpad 3) Calin Aoun, „znaczenie” pojawia się dzięki „materialnej rzeczywistości” produkcji. Prawie pusta drukarka pozostawia swój ślad na winylu. Entropy Pump (Pompa Entropii) Mehraneh Atashi jest, co godne podkreślenia, produkcją, do której dochodzi się w procesie transformacji.
[3] Szlifierka Pustoły jest zarazem szorstka, natrętna i rozpraszająca. Wnosi w wytwarzanie mielonego pyłu twórczą ekspresję; fatalny wniosek, nawet jeśli będący tylko przypomnieniem „brutalnego” sprawstwa, udzielanego przedmiotom przez sprawczość ludzką.
[4] Traveling Pieces (Podróżujące rzeczy) Nedy Razavipour znajdują sprawczość we współzależnej tożsamości. Pomyślana jako cykl sześciu performansów wykonywanych w różnych momentach trwania wystawy, praca ta wykorzystywała przedmioty przysłane do Zamku Ujazdowskiego z Iranu, ojczystego kraju Nedy Razavipour, z których każdy opatrzony był etykietą „polski” – krzesło, kryształ, lustro i płyta. Przedmioty zachowały swoją tożsamość mimo historycznych zawirowań. Występy artystki podkreślały wzajemne oddziaływanie tych tożsamości w obecnym „europejskim kryzysie uchodźczym”, który rozpoczął się w tym samym czasie, gdy otwarto wystawę Dust/Kurz, przywołując zarazem trudną sytuację polskich uchodźców z czasów II wojny światowej, podczas której wielu z nich trafiło do Iranu i tam znalazło dom do końca wojny. Zbiory Nasera Bakhshiego pełne są wspomnień o pragnieniu przynależności, budowaniu tożsamości za pomocą znalezionych przedmiotów, pokrytej pyłem nostalgii i poszukiwaniu skrzynek służących za schronienie. Ich nazwy – My Mind Is in Turmoil, Touching the Regrets, How Far Can We Go, Birth and Death in an Inaccessible Memory (Chaos w mojej głowie, Dotykanie żalu, Jak daleko możemy się posunąć, Narodziny i śmierć w niedostępnej pamięci) – sugerują naładowane pola siłowe emocji, samozasilające się i wymagające przedmiotów dla subiektywnej obecności. Dwie Wirujące chmury gazu i pyłu Vartana Avakiana wynoszą sztukę gromadzenia na szczyt, tworząc pomniki z płynnych śladów materii. Wystarczy zebrać (pyłki, błonnik, skórę, łzy, włosy i pot) i pozwolić kolekcji wykrystalizować, by dojść do struktur o ogromnej złożoności. W pewnym sensie, dzięki pracy Avakiana, możemy zobaczyć, że sama kolekcja jest formą produkcji, zacierającą linie, które oddzielają zbieranie od wytwarzania.
[5] Margaret Wheatley, dz. cyt., s. 142.
[6] Niektóre z prac na wystawie dotyczyły wyobrażeniowej niemożliwości nie-bytności. Najbardziej odkrywcze były tu prace Charbel-Josepha H. Boutrosa. W jego 1 cm3 of infinite darkness (1 cm3 nieskończonej ciemności) napotykamy eteryczne istnienie nieobecności w obecności. Untittled Tomb (Grób bez tytułu) Barbada Golshiriego nadał nieobecności rytualną obecność, przynosząc widzialność niewidzialnemu i przypominając nam, że nicość, jak ujął to Sartre, „nawiedza” byt. W wideo Za słońcem Monira Al Qadiri prześledziła źródła apokaliptycznej nihilacji w naszym pragnieniu osiągnięcia pełni bycia. Wideo Living Room oraz prace Fabrykacje artystki Nazgol Ansarinia „budują” nieobecność.
[7] Nāgārjuna, Mūlamadhyamakakārikā: The Fundamental Wisdom of the Middle Way, tłum. Jay L. Garfield, Oxford University Press, Nowy Jork 1995, s. 1.